Rozdział VI

Wychodzę z łazienki z wciąż niezadowoloną miną. Kocham Sonie i za razem nienawidzę się za to. Gdybym był mądry, nigdy więcej nie wróciłbym do jej ramion. Uciekłbym do swojego świata i żył spokojnie. Najwyraźniej nie jestem zbyt inteligentny.

Co tu dużo mówić? Jestem psycholem, półgłówkiem i kompletnym kretynem. Mam mało na głowie? Najwyraźniej, skoro lubię sobie dorzucać do kotła problemów.

Wybieram z garderoby jeansy Diesel'a i opinającą moje ciało, białą koszulkę rashguard. Ubieram się wciąż błądząc myślami wokoło niej. Nie wiem kiedy jestem już gotowy do wyjścia. Moje nogi same zaniosły mnie do kuchni, w której znajduję Sonię.

Przyglądam się jak nuci pod nosem w rytm piosenki dobiegającej z radia. Moja szczęka opada na parter wieżowca. Oto stoi przede mną Sonia-imprezowiczka.

Jest boso, ma ładnie pomalowane paznokcie ciemno czerwonym lakierem. Uda oblepia krótka, jeansowa spódniczka. Stanowczo zbyt krótka. Gdyby Sonia była moja kazałbym iść jej do sypialni i przebrać się. Najlepiej w habit by nikt nie mógł na nią patrzeć prócz mnie.

Takie tam, samcze ciągoty.

Nigdy nie widziałem jej w bluzce z dekoltem ale obcisły, szary T-shirt idealnie przylega do pięknych, jędrnych piersi. Czarna eko skórka do połowy talii nadaje jej drapieżności. Chyba Sonia-imrezowiczka i Sonia- dwudziestoośmioletka to moje ulubione tryby.

Widzę, że jest rozluźniona. Jej ruchy są elastyczne, szczęśliwe i pełne gracji. Obraca się do mnie z szerokim uśmiechem i już wiem, ze wróciła do mnie ze świata biznesu i dbania o innych. W tym i o mnie, ale nie wiem czy mam się tym cieszyć czy brać nogi za pas.

Podchodzę do niej przyciągany jej seksualnością i tajemnicą. Ciekawe czy gdybym znał ją całą, z tą twierdza szyfrów dalej byłaby taka podniecająca. Co za głupota! Oczywiście, że tak. Może nawet i bardziej.

Wyciągam spinającą włosy spinkę. Opadają na jej ramiona falami niczym aurora zdobiąca twarz.

-Tak lepiej- mruczę sprawdzając na jakim jest trybie.

Uniżenie czy apodyktyczność?

Uśmiecha się leciutko i już wiem. Sonia-uniżona. Doskonale. Znakomicie.

Wykorzystuję to i łapię ją za pośladki. Sadzam niemal brutalnie na blacie wysepki. Rozsuwam jej uda dostrzegając cholernie kuszące czarne figi, oznaczone wilgocią podniecenia. Chcę wyć w zadowoleniu.

Jezu! Gdyby była moja, nie odpędziłaby się ode mnie. Brałbym ją na miliardy sposobów, w każdej możliwej chwili.

Znowu to sobie robię...Jestem...Żałosny? To za mało powiedziane.

Wciskam się pomiędzy jej nogi, napieram sterczącą pod jeansami męskością. Sonia patrzy na mnie czarnymi spodkami pozwalając mi na dyrygowanie sobą. Oplatam się w pasie smukłymi nóżkami i zakładam jej rączki na swoją szyje.

Spódniczka zadziera się wysoko. Mam teraz wspaniały widok na jej kobiecość, ubraną w satynowe figi. Piękna.

-Stanowczo za krótka spódniczka- chrypię sunąc dłońmi po wnętrzu jej ud, tuż przy jej słodkiej brzoskwince.

-Mam ją zmienić?-pyta z nutą poddaństwa w głosie.

Kocham ten dźwięk. Kiedy go słyszę zamieniam się w prawdziwego faceta. Chcę ją teraz!

-Nie-odpowiadam z odrobina agresji- Będę miał do ciebie lepszy dostęp w damskiej toalecie.

Zamyka powieki wyobrażając sobie prawdopodobnie ten moment. O tak. Mam zamiar to zrobić skoro tak bardzo się jej to podoba.

-Zrobisz to?-jej głos jest zachrypnięty z podniecenia.

Ujmuję między zęby płatek ucha Soni i powolutku ciągnę w dół. Jęczy odchylając głowę do tyłu. Moje dłonie, na wnętrzu jej ud rejestrują wzrost temperatury. Jest żądna mnie w sobie. Wspaniałe, podniecające, rozpieprzające mnie na kawałki.

Całuję szyję drobnymi, lekkimi muśnięciami warg a ona jęczy jakbym już w niej był. Palcami lewej reki sunę wolno po jej brzuchu. Spina się cała ale zaraz dostosowuje do moich zamiarów.

Płynę wyżej. Docieram do piersi żałując, że ma na sobie T-shirt i stanik.

-Obsuń miseczkę -rozkazuję cicho.

Nie mogę sam tego zrobić. Musiałbym jej dotknąć.

Oczy Sonii błyszczą w podnieceniu. Posłusznie wsuwa dłoń pod koszulkę i łapie się za pierś. Uwielbiam patrzeć jak sama się dotyka po tych częściach ciała, których ja dotknąć nie mogę. Mój penis skacze z radości.

Po sekundzie jej dłoń wraca a ja mogę poczuć pod palcami sterczący sutek. Ugniatam go delikatnie, szczypię i pocieram. Moje usta dalej błądzą po jej szyi a prawa ręka lawiruje przy figach. Mam zamiar doprowadzić ją do szaleństwa. Taka mała zemsta za to, co robi z moim czarnym sercem.

Jej palce przeczesują moje włosy, gładzą kark a jęki podniecają do granicy rozumowania. Nie wiem co ona ze mną robi ale chcę więcej. Ciągle mi mało. Z Sonią mógłbym nie opuszczać łóżka, nakręca mnie samą swoja obecnością i ku mojej wielkiej uciesze, ona również jest non stop spragniona.

Jak króliki, do nich można nas porównać.

Odsuwam się od niej patrząc jej prosto w oczy. Delikatnie pcham a ona posłusznie kładzie się na blacie. Łapie dłońmi jego kanty dysząc przy tym i pojękując. Moja kolej na zabawę. Szybką i łatwą, taką jakiej Sonia-imprezowiczka pragnie.

Dalej masuję sutek stojąc pomiędzy tymi wspaniałymi udami. Sonia wije się pod moim dotykiem jak wąż. Moja mała żmijka.

Odsuwam materiał fig na bok i wchodzę w nią palcem. Jęczy. Kręcę małe kółeczka rozciągając ścianki pochwy, choć nie mam zamiaru teraz w nią wchodzić.

Sonia wydaje z siebie zgłoszone odgłosy a ja dalej w niej lawiruję. Badam każdy kawałeczek jej wnętrza a moje przyrodzenie wyrywa się w bokserkach. Jakbym miał w spodniach potwora a nie fiuta.


Przejrzysty, gorący krem jej podniecenia pokrywa moja dłoń. Uwielbiam to. To najwspanialsze co może mi dać. Swoje soki,swoje podniecenie i na jedną chwilę, swoje ciało i duszę.

Wsuwam powoli drugi palec i zaczynam od nowa. Kciukiem masuję malutki guziczek jej płci. Dyszy, jęczy i mruczy. A ja płonę. Patrzę na nią. Jest piękna.

Policzki ma czerwone od nadchodzącego orgazmu. Jej ciało drży i niemal pływa po blacie. Moja Sonia.

Sutek w mojej dłoni jest twardy jak kamyczek. Ona cała jest niczym więcej jak czuciem. Lubię doprowadzać ją do takiego stanu, kiedy z zamkniętymi powiekami i uchylonymi ustami jest cała moja.

-Podoba ci się to, Soniu?-pytam głosem przepełnionym pożądaniem.

-Mhm-mruczy wijąc się.

Zaprzestaję a ona wydaje z siebie jęk zawodu.

-Ładnie odpowiedz-karcę ją wykorzystując chwilową przewagę.

-Tak, podoba mi się to-jęczy dociskając miednicę do moich palców-Proszę, nie przestawaj.

Śmieję się w zadowoleniu na jej słowa. Zaczynam od nowa. Kółeczka, wycofywanie się, ponowne zagłębianie. Czuję zacieśniające się na mnie jej ścianki. Zaraz dojdzie. Przyspieszam.

Ona dyszy a ja razem z nią. To takie przyjemne widzieć, że samymi palcami mogę zepchnąć ją ze szczytu. Wprost w paszcze lwa zwanego orgazmem.

Plecy Soni podrywają się do góry. Łapie mnie za szyje i ujeżdża moją dłoń. Boże! Wyśmienite, wyborne.

Pojękuje mi do ust a ja dalej kocham ją moimi palcami. Nabija się na nie i osiąga orgazm, kiedy przez koszulkę ściskam jej sutek.

-Wiktor!-krzyczy mi do ucha.

Kurwa! Mój penis chce dojść w jej ciasnej szparce i z moim imieniem na jej wargach. Aż mnie boli w oczekiwaniu.

Pospiesznie rozwiązuje pasek. Spodnie opadają do kostek wraz z bielizną. Wyciągam z niej palce i nim jest w stanie otworzyć oczy wchodzę w nią.

Znowu krzyczy. Jest zbyt rozgrzana i zbyt podniecona bym musiał czekać aż dojdzie do siebie i mnie wpuści. Jej gorąco obejmuje mnie,wpuszcza chętnie.

Wystarczają mi dwa ruchy w niej by osiągnąć szczyt. Podwójny bo i Sonia dochodzi razem ze mną jeszcze raz.

-Wiktor. Boże! Wiktor!-jestem w niebie.

-Sonia!-wydobywa się z mojego gardła.

Jej ciałko opadana moją pierś. Jest giętka i krucha. Jak guma i szkło w jednym. Przyciskam ją do siebie. Przytulam wciąż w niej będąc.

Całuję ją i po raz kolejny uświadamiam sobie, że jest po mnie. Przepadłem w jej ramionkach dwa lata temu i nic mnie już od niej nie uwolni. Jestem skazany na śmierć z miłości.

-Wszystko dobrze?-pytam gładząc jej odrobinę wilgotne włosy.

-Mhm-mruczy z zadowoleniem.

-Jest Pani zadowolona?-śmieję się znając odpowiedź.

Sonia unosi do mnie twarz i powolutku całuje podbródek.

-Jak zawsze-szepcze do mojej szyi-Nikt tak dobrze mnie nie zna, jak ty.

Zadowolony wychodzę z jej ciepłego wnętrza i sięgam po stojący na blacie papierowy ręcznik. Zrywam odpowiednią ilość i z nabożną czcią wycieram jej uda z mojego nasienia. Poprawiam materiał fig i pomagam zejść z blatu.

Ona odwdzięcza się padając przede mną na kolana. Podciąga spodnie i bokserki. Patrząc mi w oczy zapina pasek i rozporek by po chwili wstać i...

Boże, nigdy tego nie robiła. Tak po prostu, bez żadnego oczekiwania na coś więcej przytula mnie. Obejmuje moje ciało szczuplutkimi rękoma,wkleja policzek w pierś i po prostu jest.

Czuję rozbicie i szczęście. Nie wiem co mam z tym zrobić. Pierwszy raz Sonia przytula mnie w ten sposób. Jakbym był jej. I jestem chociaż ona nie ma o tym zielnego pojęcia.

Oddycham głęboko wiedząc, że jeśli odwzajemnię uścisk ponownie zrobię sobie krzywdę. Wiem też, że jeśli tego nie uczynię będę żałować bo drugi raz może to nigdy się nie zdarzyć. Tym bardziej jeśli Sonia poczuje, że robi coś źle. Wtedy odsunie się i może wróci za jakiś czas. ale nigdy więcej nie powtórzy tego gestu.

Na tyle jeszcze ją znam.

Przytulam ją, mimo głośnego protestu mojej udręczonej, czarnej duszy. Obejmuję jej talie jednym ramieniem, drugą ręka gładzę jedwabnie miękkie włosy. Zniżam do niej twarz by oprzeć brodę na jej główce.

Pasuje do mnie idealnie. Szczuplutka i krucha by skryć ją w swoich ramionach ale na tyle twarda by przetrzymać ciężar mojego ciała na niej. Niska choć jej nogi mogą spokojnie stawać w konkury z długimi do nieba kończynami modelek.

-Gdzie chcesz wyjść?-pytam by wypełnić tę dziwną ale nie niezręczną ciszę.

Unosi na mnie oczy, w których dostrzegam blask. Nie znam tego blasku i tym bardziej mnie on przeraza.

-Chciałabym zobaczyć nową kreację Gabrielli-mówi z rozbawieniem.

Przytakuję.

Po mniej więcej dwudziestu minutach parkujemy limuzyną koło ,,Bella Noche''. Wysiadamy i schodzimy schodami do podziemia.

Nie przyprowadzam tu klientek z dwóch powodów. Po pierwsze, żadnej z nich to miejsce nie przypadłoby do gustu. Są zbyt dumne, zbyt eleganckie na taką spelunę. Po drugie, to moje miejsce. Nie chcę tu przychodzić i napotykać twarzy z którymi ,,pracuję''.

Ale z Sonią, jak w wielu przypadkach, jest inaczej. Kocham ją i chociaż to nie poprawne, chcę by poznała mnie całego. Poza tym, wydaje mi się, że Sonia bardzo lubi to miejsce. Pełno tu transwestytów, homoseksualistów, drak queen. Ona najwyraźniej czuje się bezpiecznie w pełnym ludzi pomieszczeniu, gdzie nie czyhają chętni do obmacywania jej mężczyźni.

Odnoszę wrażenie, że ona najzwyklej w świecie się boi mężczyzn. Jednak to tylko moje spostrzeżenia. Moje poglądy na sprawę. Może gdybym wiedział na pewno, pozwoliłoby mi to zrozumieć Sonię. Lecz kto ją zna? Chyba tylko ona sama.

W ,,Bella Noche'' jest parno, głośno i ciasno. Nie przeszkadza mi to. Tutaj lubię ten zgiełk. Ma to swoją duszę. To miejsce żyje własnym życiem.

Sonia śmieje się do mnie wodząc wzrokiem po ubranych w skóry i sukienki mężczyznach. Widzę, że ich lubi. Ten świat ją fascynuje i przemawia do niej. Ściska moją dłoń, lecz nie tak mocno jak zwykle gdy wychodzimy. Tutaj jest rozluźniona.

W świetle błękitnych neonów i stroboskopu przemykamy do baru. Muzyka jest dziwaczna. Odrobinę elektroniczna, odrobinę pop. Jak zawsze. Serio,to miejsce to jak skok w czasie do surrealistycznego świata.

Dwóch facetów wije się przy rurach koło podestu DJ-a. Jeden ma na sobie sukienkę z tygrysiej skóry, wysokie do kolan kozaki na platformie i różową perukę. Drugi, o zielonych włosach wygina ciało oblepione śliskim materiałem o złotej barwie. Ma na stopach wiązane do kolan szpile. Poznaję w nim Anitę, a raczej Krzysztofa. Kto jak woli.

Zamawiamy dwa razy ,,Sex on the bitch''. Dosłownie. ,,On the bitch''. Trensy i ich nazwy.

Sonia śmieje się wskazując mi drinka o nazwie ,,Penis na zielonej łące''. Zanosi się niemal histerycznie, kiedy mówię, że nawet za milion nie wypiję tego trunku.

-Tchórzysz?-wiem, że bierze mnie pod włos.

Nie chcę się z nią zakładać, ale moje samcze ego już samo podjęło decyzje.
Posyłam jej rozgniewane spojrzenie, na które odpowiada swoim prowokującym.

-Poproszę...-mówię do barmana a mój język staje kołkiem.

Nie mogę wymówić tej nazwy. Sonia śmieje się do rozpuku i zamawia za mnie. Barman, facet w skórzanej kamizelce i kolczykach w sutkach, wtóruje jej w rozbawieniu ale posłusznie leje.

Zielone, dziwne coś stoi przede mną. Patrzę to na szklankę, to na Sonię a ona zaciska dolną wargę by nie zacząć chichotać. Mam ochotę przywrzeć do tej wargi i gryźć ją w złości.

Dobra, stary, weź się w garść. Biorę szklankę i wypijam do dna. Szczerze? Dobre. Wyczuwam kiwi i ananasa. Coś na wzór limonki i sporej ilości wódki pieści mój język,który po chwili tańczy z językiem mojej partnerki.

-Gratuluję-mówi mi do ust- Właśnie wypił pan ,,Penisa na zielonej łące"'.

-Chyba nie chcę o tym pamiętać- burczę w udawanym oburzeniu.

Zawiesza na mojej szyi ramiona i znowu całuje. Krótko ale dogłębnie. Pojawia się Sonia-domina. Teraz to ona mną rządzi. Lubię to, w pewnym stopniu. Jak wszystko w niej. Nawet Sonia-terrorystka, Sonia-bizneswoman i Sonia-poważna mają coś w sobie, co przypada mi do gustu.

-Moje gołąbki!-krzyczy głos koło naszych uszu.

Odrywamy się od siebie i widzimy Oskara-Gabrielle. Wygląda świetnie, jak Kleopatra, dzięki długim do połowy pleców, czarnym kłakom z grzywką. Te stylizację uzupełnia ostry, złoty makijaż i złota suknia do kostek. Drak queen jak się patrzy.

-Gabi-woła Sonia pozwalając by mój przyjaciel ją przytulił.

Wymieniają się babskimi cmoknięciami w policzki i szczerzą do siebie.

-Soniu. Jak zwykle zachwycasz-Oskar-Gabriella okręca Sonię wokoło osi oglądając od góry do dołu.

Gdyby nie to, że jest gejem walnąłbym go w twarz. Gabriella cmoka w zadowoleniu a jej oczy błyszczą kiedy dostrzega ulubione sandały Soni od Alexandra McQueena.

Nawet ja, stuprocentowy facet zachwycam się nimi. Są zadziorne, zmysłowe i kobiece. Drobne paski i złote ćwieki tworzą idealną kompozycję, a smukły obcas dodaje seksapilu. Są ozdobą Soni. W nich wygląda tak by ją tylko zabrać do łóżka. Ona i te szpilki. I nic więcej.

Hmmm...ciekawy pomysł.

Wezmę ją w tych szpilkach. Tylko szkoda, że nie nagą. Lepszy rydz niż nic, jak to mówią.

-Kocham te buty-jęczy Oskar -Gabriella-Nie powiesz mi, że...

-A jednak-przerywa jej Sonia.

Gabriella wytrzeszcza oczy, usta zwęża w duże ,,o'' i tak już zostaje.

-Chcę takie-szepcze.

Nie możemy tego usłyszeć, muzyka dudni głośno ale odczytujemy to z ruchu jej warg. Sonia śmieje się i obiecuje, że jeśli tylko będą na nią pasować to z miłą chęcią jej odda swoją parę.

-Nigdy nie przyjmę takiego prezentu-Gabriella kręci czupryną na boki, smyrając mnie końcówkami peruki po nosie.

Prycham w niezadowoleniu na co obie się śmieją. Gabriella muska mnie wymalowanymi ustami po policzkach obcinając wzrokiem znawcy.

-Słodziaku jak zwykle wyglądasz nienagannie-mówi wachlując się chusteczką.

-Dzięki Gabi-odpowiadam nie przejmując się jej zalotnym trzepotaniem długich do brwi rzęs.

Obaj wiemy, że to tylko taka gra. Sonia też to wie i nabija się z nas. Już dawno nie widziałem jej tak roześmianej i zrelaksowanej.

Siadamy w loży Gabrielli. Pijemy i rozmawiamy. Sonia opowiada o ,,Penisie na zielonej łące'' a Gabriella wyciera łzy. Chwali się, że to jej pomysł na to niekonwencjonalne menu. Ponoć od kiedy Oskar -Gabriella wymyśliła te nazwy sprzedaż podniosła się o dwieście procent.

Jak tylko wchodzą na temat finansów znika Sonia-imprezowiczka a pojawia Sonia-bizneswoman, chociaż ton głosu ma dalej uradowany i zadowolony.

Trzeba mieć wiele cierpliwości by przyzwyczaić się do tych zmian jej trybów egzystencji. Jest jej tak wiele i tak rożnych w tym małym ciałku.

Po godzinach i wielu drinkach, Sonia wyciąga mnie na parkiet. Oskar -Gabriella poszła właśnie zając się biznesem i awanturującym się chłopakiem jednego z barmanów. Jak to brzmi...Chłopak barmana awanturuje się bo jeden z drak queen go podrywa.

Wtapiamy się w tłum szalejący na parkiecie. Przechodzimy na sam środek pomiędzy przebranych mężczyzn i tańczymy. Uwielbiam ją jak tańczy. Wygina swoje ciało w spaniałych ruchach przyprawiających mnie o dreszcze,dreszcze jakie ciągle mnie nawiedzają kiedy jestem z nią.

Kochałbym, pieprzyłbym, brałbym ją cały czas. W ciągu nocy z klientkami, zaliczam je po kilka razy ale z nią mógłbym kochać się jedynie z krótką przerwą na siusiu.

Muzyka zmienia się w zmysłowo szybką, tak jak i ruchy Sonii. Unosi ręce do góry, sunie opuszkami po swojej głowie wtapiając je we włosy. Spływa nimi przez szyje po piersi i zaczyna od nowa.

Porusza biodrami do rytmu muzyki. Przychodzi mi na myśl tylko jedno. Ruch jej bioder podczas seksu. Jest rozkoszna i seksowna w każdym calu. Dołączam do niej.

Staję za nią przytulając plecami do torsu. Ociera się o mnie pupą, robi to specjalnie. Wiem i ciesze się tym. Wygina kręgosłup łapiąc mnie za kark. Mogę swobodnie przepłynąć dłońmi po jej piersiach. Robię to powoli by się oswoiła z moim zamiarem.

Jedną z dłoni kładę na jej brzuchu, drugą na biodrze. Dociskam do siebie jakbym chciał ja przyjąć w swoje ciało i w pewnym sensie niczego bardziej nie pragnę. Poruszamy się wolno, namiętnie. Czuję jak głośno oddycha. Znowu jest podniecona. Cóż, nie bardziej niż ja.

Powracam dłonią z jej brzucha na kark. Ściskam go delikatnie pochylając jej głowę do przodu. Nikt tu się nami nie przejmuje. Gdybym ją rozebrał i wypełniał sobą, raczej nikt by nie zwrócił na to uwagi. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jesteśmy tu najbardziej pruderyjną parą.

Jesteśmy w swoim świecie. Alkohol buzuje nam w żyłach, mieszając w głowie i z sukcesem podwyższając libido. Jej biodra na mojej męskości, moje ręce na niej. Nie chcę by to się kończyło. Mogę zostać w ,,Bella Noche''całe życie, jeśli oznaczałoby to bycie z nią.

Czuję, że to mój koniec. Z każdą sekundą bycia z Soni wpadam w pułapkę,a najgorsze jest to, że już jutro zostanę wyrwany z tej bajki i powrócę do życia.

Sonia odwraca się do mnie. Napiera sobą na mój sprzęt. Chwyta go w delikatny uścisk i masuje przez spodnie. Jej piersi ogrzewają mój tors a włosy łaskoczą w brodę. Zniżam się i całuję ją.

Smakuje drinkami i sobą. Kocham to. Nasze języki toczą mały bój w naszych ustach. Wypychają się, odganiają, przepychają. Zaciskam dłonie na jej pośladkach i zmuszam by stanęła na palcach. Jęczy mi do ust.

Czy ona nigdy nie ma dość? Czy ja nigdy nie mam dość jej? Nie. Nie na wszystkie pytania.

Nie czekam. Łapię ją za dłoń i wyciągam z parkietu. Jest zaskoczona moimi działaniami, ale po sekundzie odgaduje moje zamiary.

Parę osób po drodze uśmiecha się do siebie, gdy wciągam ją do damskiej toalety z trzema kabinami. Zostawiam Sonie na środku łazienki i sprawdzam każdą po kolei. O dziwo toalety w ,,Bella Noche" są tak czyściutkie i nowiutkie jak w najlepszych hotelach.

Wracam do głównych drzwi, kiedy nie znajduję nikogo w łazience. Wyciągam ze schowka plakietkę ,,remont'' i zawieszam ja po zewnętrznej stronie drzwi. Wiem gdzie Oskar -Gabriella trzyma klucze. Poinformował mnie o tym.

Wygrzebuję je ze skrzynki na narzędzia stojącej w kącie schowka i zamykam nas. Sonia przez cały czas mnie obserwuje a jej oczy rozchodzą się w podnieceniu. Zaraz będzie moja. Tylko moja.

Zgłuszone odgłosy rozmów i muzyki docierają do łazienki, ale ja mam przed oczami tylko jeden cel. Tylko ona wypełnia teraz moje wszystkie zmysły. Jestem męską kurwą, która jest teraz na zleceniu a nie na wolnym. Powinienem spytać ją czego pragnie ale nie robię tego.

Łapię Sonie za ręce i odwracam do mnie tyłem. Mimo siły i stanowczości sprawdzam czy tego chce. Dostrzegam, że tak więc kontynuuję. Bez słowa zadzieram jej spódniczkę do góry. Drży w moich ramionach.

Niemal rzucam nią na umywalki. Piszczy w zadowoleniu rozsuwając nogi. Jestem w raju, po raz tysięczny tego dnia.

Rozpinam rozporek i wyjmuje przyrodzenie. Pulsuje i pręży się na świadomość w kim zaraz się znajdzie. Nasze spojrzenia spotykają się w lustrze nad umywalkami. Ona oblizuje swoje pełne wargi a ja po prostu nie wytrzymuję.

-Lubisz te majtki, kotku?-pytam stając między jej nogami.

-Tak-odpowiada zbita z tropu-Czemu?

W ramach odpowiedzi zrywam je z niej. Materiał pęka mi w dłoniach. Sonia zresztą też pęka kiedy satyna przepływa po jej wrażliwych częściach ciała. Nogi się pod nią uginają, więc łapię ją w uścisku mocarnego ramienia.

Wchodzę w nią szybko i do końca, a jej głowa wygina się do tyłu. Opieram dłonie o jej biodra kiedy Sonia znowu stoi twardo na ziemi.

Po łazience rozchodzą się głośne odgłosy uderzania ciała o ciało i mokre dźwięki wsuwanego penisa w jej glebie. Patrzę w lustro i widzę co z nią robię. To takie kurewsko podniecające, kiedy i ona patrzy.

Teraz ją posuwam. Mocno,szybko ale mimo to wciąż z uwielbieniem i pasją. Jej oczy to czarne pięciozłotówki, tak jak i moje. Uśmiecham się do niej w czystej, męskiej satysfakcji na co jęczy głośno i dobitnie.

Warczę na nią jak wygłodniałe zwierze i dalej popycham. Patrzymy na siebie, przeżywamy, chłoniemy wszystko co się teraz dzieje. Znowu jesteśmy w swoim świecie. Jestem samcem, drapieżnikiem a ona moją ofiarą.

W lustrze dostrzegam to jak bardzo nad nią góruję. Jestem trzykrotnie większy, masywniejszy. Ona jest taka krucha i mała. Jej piersi skaczą gdy się w nią wciskam z mocą. Ona cala drga i pulsuje.

Chwytam jej kark w dość wymownym uścisku, co pojmuje w mig i potulnie schyla głowę. Mam przewagę. Sonia-uniżona. Znowu! Chcę się śmiać z radości.

Zapominam się w jej wnętrzu. Ja ja jako jej pan. Lubię być dominujący, więc robię to bez zastrzeżeń.

-Mocniej wypnij pupę skarbie-rozkazuję a ona spełnia moje polecenie.

Nie zamierzam przestać. Nie mam wielu szans na rządzenie się nią. Dzisiaj może powtórzyć się dopiero za rok. Sonia już dawno nie była uległa. Chcę takiej jej więcej. Mieć ją w rekach na moje polecenie.

-Mocniej-niemal krzyczę.

Pośladki Soni wypinają się jeszcze bardziej. Mogę dotykać jej wnętrza tak głęboko, jak jeszcze nigdy. Jęczy ale jest mi mało.

-Jęcz -szepczę wiedząc, że mnie słyszy-Jęcz głośniej.

I jęczy. Nie wiem czy podnieca ją tak mój fiut w niej, moje rozkazy czy to, że wydałem je groźniejszym od krzyku szeptem, ale skutkuje. Robi to tak głośno jakby zależało od tego jej życie.

I kurwa mać! W tym momencie zależy.

Chyba ktoś nas usłyszał ale mam to gdzieś. Sonia też ma to w głębokim poważaniu. To nasz świat. Po chwili szarpania za klamkę, ktoś po drugiej stronie zaklął i odszedł. Niech mi się nikt nie waży przeszkadzać.

To chyba była Gabriella sądząc po wyszukanym, włoskim akcencie. Na pewno wie, że ja tu jestem. Nikt inny nie wie gdzie jest klucz. Odpędzam od siebie myśli o moim przyjacielu. Nie chcę o nim teraz myśleć.

Jestem w niej. Wchodzę i wychodzę w szalonym tempie a ona jęczy. Mało mi, zawsze będzie mi jej mało.

-Moje imię Soniu- mówię groźnie posyłając jej klapsa w pośladek.

Podskakuje zaskoczona i patrzy na mnie spod byka. Podoba się jej to, więc strzelam ją jeszcze raz. Krzyczy w rozkoszy zamykając powieki.

-Soniu- upominam ją-Chcesz żebym przestał?

-Błagam,nie rób tego-piszczy pode mną zniżając wzrok.

Będę wyć. Jestem jej panem. To takie pierwotne. Chwilowe, jednorazowe ale dobre. I wiem, że jej się to też podoba.

-Moje imię Soniu.

Dyszy, mruczy, nie jest w stanie go wypowiedzieć. Zatrzymuję się. Chyba zaklęła, ale nie jestem pewny.

-Proszę nie zatrzymuj się-prosi płaczliwie.

-Imię Soniu-powtarzam.

Nachylam się do jej ucha. Wciągam wspaniały zapach jej podniecenia, skóry i Sensual Jil. Jestem zwierzęciem.

-Chcę słyszeć jak wypowiadasz tym słodkim głosem, moje imię kochanie-szepcze a ona sapiąc, słucha uważnie.

Trąca mną by zmusić do poruszania się w niej. Jestem twardy i nie ulegam choć tak bardzo chcę dać jej spełnienie.

-Wykrzycz je z całych sił a dam ci co tylko zechcesz. Sam będę krzyczeć twoje. Z uwielbieniem Soniu. Zawyję dla ciebie jak tylko będziesz tego pragnąc-mówię dalej, posyłając jedno bujniecie do jej wnętrza.

Podrywa głowę zagryzając wargę. Jej oczy błyszczą i proszą o więcej.

-Krzycz- żądam i zaczynam napierać.

-Wiktor!!!!-zdziera gardło

Teraz na pewno ktoś nas usłyszał, ale co mnie to obchodzi?

Wbijam się agresywnie patrząc w lustro na jej czerwieniąca się twarz. Zaraz dojdzie, znam tę minę. Pełną uwielbienia, napięcia i ekscytacji. Pustosze jej napuchnięte wnętrze raz za razem, czując jak sam przybieram na wielkości.

-Jeszcze raz- syczę.

Krzyczy moje imię a ja się zatracam. Poruszam się w niej tak szybko jak to możliwe. Moje ruchy staja się mechaniczne, nic nie byłoby w stanie mnie teraz powstrzymać.
Sonia wypina miednice tak wysoko i mocno jak może, chcąc zagarnąć mnie całego.

Jej soki rozpryskują się po jej pośladkach.To najwspanialszy widok na świecie. Jesteśmy niczym więcej jak maszynkami do rżnięcia się wzajemnie. Uwielbiam to uczucie wypełniania kobiet sobą. Kocham wypełniać ją. Po same brzegi.

-Aaaaaaa!-wydobywa się z jej gardła gdy dochodzi w tornadzie odczuć i intensywności współżycia.

Znowu ją pcham a ona dalej krzyczy. Kolejne uderzenie, następne, jeszcze jedno. Dalej ma orgazm. Chyba jeszcze nigdy nie zacieśniała się na mnie tak jak dzisiaj. Coś się w niej zmieniło. nie wiem co i czym to jest spowodowane, ale nie znam tej Sonii.

Ta Sonia jest mi poddana. Nie, nie jak facetowi. Nie tak jak wcześniej. Oddała mi teraz dusze i zaufała jak nigdy. To wiem. Jej orgazm jest długi jak cholera. Jej kobiecość doi mnie, napiera, zaciska.

Głośno wołam jej imię gdy dochodzę a jej orgazm wciąż nie cichnie. Kończy się dopiero razem z moim.

Lądujemy spleceni na kafelkach. Sonia chowa głowę w mojej szyi. Dygocze a ja z nią. Oboje dyszymy i staramy się złapać oddech. To było tak intensywne, tak inne. Tak piękne.

-Jezu-szepcze do mojej piersi-Wiktor...

-Wiem-mówię gładząc jej kark.

-Chce wrócić do domu.

Och, ja też.

Zbieram ją z kafelek. Całuję z umiłowaniem i czcią. Poprawiam jej włosy i spódnicę napawając się wyglądem jej twarzy. Zaspokojona, zrelaksowana i dalej chętna. Jak ja ją kocham. Nikt nie będzie w stanie tego pojąc.

Szybko doprowadzam się do porządku. Sonia wydobywa z kieszonki skóry komórkę wystukując sms-a do Gustawa. Gdy wychodzimy już na nas czeka.

W samochodzie milczymy ale to miłe, pełne wyczekiwania milczenie. Cały czas trzymamy się za dłonie. Ja uśmiecham się do siebie a ona podgryza wargę. Też czeka.
Wchodzimy do domu po całym milionie lat, jakie spędziliśmy w windzie. Ledwie drzwi za nami się zatrzaskują a już się do siebie dobieramy.

Idziemy do sypialni Sonii. Padam na łóżko kiedy ona przebiera się w swoją nieodzowną halkę. Muszę przyznać, że podnieca mnie.

Długa do bioder z jednym rękawem na lewą rękę. Zakrywa wszystkie elementy jej ciała jakich nie wolno mi zobaczyć pobudzając moją wyobraźnię. Jest zrobiona z materiału podobnego do tego z jakiego robi się body. Czarna, nieprześwitująca, ciasna.

Leżę goły przełykając głośno ślinę kiedy wychodzi z łazienki. Jak zawsze zachwycająca. Nie ma bielizny tylko te przeklęte szpile, a jej włosy opadają wokoło twarzy. Kroczy ku mnie z drapieżną gracją i już wiem, że po Soni-uległej nie został ślad. Wbiła inny tryb. Nie wiem jeszcze jaki ale zaraz się zapewne dowiem.

Wchodzi na wielkie łóżko i na czworaka wpełza na mnie. Sonia-namiętna, o tak. Jej też już dawno nie widziałem. Pełno będzie kąsań, pozycji na siedząco, może parę na podłodze. Kocham ją. Kocham tę dziewczynę.

Sonia ląduje twarzą przy mojej twarzy. Pręży się i ugina dotykając tego mnie tą drugą nią.

-Sprawie, że będziesz płakać z przyjemności-szepcze mi do ust.

Kładę dłonie na jej bokach lekko ugniatając. Nienawidzę tego, że nie mogę czuć jej skory. Jej halka jest dziwnie sztywna. Gruba jak druga skora ale ważne jest dla mnie tylko to, że ją mam.

-Płaczę z rozkoszy zawsze gdy jestem z tobą Soniu- oblizuję jej wargi-Głęboko w mojej ciemnej duszy. Za każdym razem, więc nie zrobisz nic nowego.

-Więc może sprawię, że zaczniesz się cieszyć zamiast płakać? -proponuje podążając językiem za moim-Umiem.

-Poproszę-odpowiadam.

Wiem, że potrafii.
*





2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Mam teraz sporo pracy, ale postaram się do końca następnego tygodnia go dodać. Jest już prawie napisany, zostało tylko parę poprawek :)

      Usuń