Rozdział I

Spoglądam na lezącą na łóżku kobietę o długich, ognistych lokach zakrywających jej piękną twarz. Śpi. Śpi jak zabita, a to wszystko moja zasługa.

Uśmiecham się do siebie w czystej, męskiej satysfakcji. Doprowadziłem ją do wielu wspaniałych orgazmów i jestem z siebie cholernie dumny. Nie pamiętam jak ma na imię, jest nowa. Dzisiaj spotkałem się z nią pierwszy raz.

Jej mąż jest gejem i wcale przed nią tego nie ukrywa, a ona ani odrobinę się tym nie przejmuje. Ich związek to czysta transakcja. Ona zapewnia mu alibi a on jej dostatnie życie. Ja jestem tu po to by po prostu ją pieprzyć. Tak, pieprzyć.

Ognisty rudzielec lubi ostra grę. Lubi pejcze, lubi sznury, lubi być karana. Daje jej to. Jej szczytowanie to moja nagroda, plus leząca na półce koperta wypchana po brzegi stówami.

Ubieram się w jeansy i białą koszulę od Armaniego, po czym tak cicho jak tylko potrafię wychodzę z sypialni. Schodzę schodami na korytarz gdzie ubieram buty i wiszącą na oparciu krzesła marynarkę. Przy drzwiach leży moja zaplata.

Nie zaglądam do środka. Jej ciężkość świadczy, że umówiona kwota znajduje się w jej wnętrzu. Żadna z nich nigdy nie oszukuje. Zbyt się boją ujawnienia by grać ze mną w takie gierki.

Szczerze? Jestem zawiedziony. Gdyby mnie oszukała mógłbym wrócić na górę i przerżnąć ją za kare.

Wychodzę z jej domu na oświetlony lampami podjazd, gdzie zaparkowałem swoje lśniące nowością białe Audi A5 w cabrio. Jest już grubo po trzeciej w nocy, a mimo to dalej jest ciepło, mogę nawet powiedzieć, że cholernie parno.

Postanawiam wrócić do domu z odkrytym dachem. Lipiec już się skończył, za niedługo przyjdzie jesień, której szczerze nie znoszę i chcę wykorzystać te ostatnie tygodnie ciepła. Za miesiąc będę biegać w swetrach i skórzanej kurtce klnąc jak szewc, kiedy moje zawsze idealnie ułożone włosy będą się puszyć i skręcać od wilgotnego powietrza.

Wyjeżdżam z posesji i niespiesznie wracam do mojego apartamentu.

Noc jest cicha, nawet w centrum choć jest piątek. Większość ludzi wyjeżdża latem za miasto by zrelaksować się na wsiach czy nad morzem. Kiedy ostatnim razem miałem urlop? Wieki temu.

Docieram do centrum. Parkuję audi na podziemnym parkingu i windą wjeżdżam na jedenaste piętro. Jestem wykończony. Spełniony ale zmęczony. Biorę szybki prysznic i nawet nie wiem kiedy leżę we własnym łóżko zasypiając niemal natychmiast.

Jutro kolejna, nocna runda.
*
DWA DNI PÓŹNIEJ

Od jakiegoś czasu nachodzi mnie ten sam sen. Leżę na zielonej polanie otoczonej z każdej strony lasem.

Czuję chłodny powiew wiatru i cieple promienie słońca na mojej twarzy. Jaki może być miesiąc?

Chyba maj...Nie wiem tego na pewno ale czuję, ze to maj. Ten miesiąc ma w sobie to coś czego nie mają inne. Ciepło lata i rześkość wiosny.

Wpatruję się w błękitne niebo, po którym przemykają małe kłęby białego puchu. I nagle to czuję...

Ciepły dotyk czyjeś dłoni na policzku. Czuję bliskość jakieś osoby. Znam ją, wiem kim jest. Czuję troskę o nią.

Czuję miękkość przepływających miedzy moimi palcami brązowych włosów. Właśnie mam zobaczyć jej twarz gdy się budzę.

Zawsze w tej samej chwili.

Spoglądam na zegarek. Dwunasta piętnaście. Kupa czasu. Ktoś może mi zarzucić, że w wieku trzydziestu trzech lat sypiam do dwunastej w południe ale godziny mojej pracy wymagają ode mnie by odsypiać w dzień. Jakby to powiedzieć... Prowadzę nocny tryb życia.

Zwlekam się z łóżka i maszeruję do łazienki by wziąć prysznic. Długo stoję z opuszczoną głową i pozwalam by strugi chłodnej wody biczowały mnie po plecach.

Wciąż rozmyślam o śnie. Chryste Wiktor! Daj sobie spokój.

Gdy zimna woda zmywa ze mnie resztki sennych marów ostrożnie wychodzę by nie poślizgnąć się na czarnej podłodze mojej kolosalnej łazienki. Włoskie płytki, wymysł szanownej pani architekt. Płacenie takich pieniędzy za kawałek ceramiki powinno być zabronione. Jednak co ja mogę na to poradzić? Nie po to ,,ciężko'' haruję bym nie mógł popuścić wodzy swojej zakupowej fantazji.

Staję przed lustrem by przyjrzeć się lepiej swojemu odbiciu. Widzę w nim metr dziewięćdziesiąt mężczyzny o umięśnionej posturze, kruczoczarnych włosach i oczach o odcieniu trawiastej zieleni.

-Nieźle- mówię sam do siebie widząc efekty wielu godzin treningów na siłowni.

Zabieram się za doprowadzenie siebie do stanu szeroko rozumianej używalności. Nie muszę wkładać w to zbyt wiele wysiłku. W genach odziedziczyłem po mamie bezproblemową cerę i piękny uśmiech równych, białych ząbków. Po ojcu zaś gęstą czuprynę i oliwkowy kolor skory.

Zdolność do uwodzenia płci przeciwnej mam po obojgu rodzicach. Kurtuazje i nienaganne maniery po matce Francuzce, a ognisty temperament po ojcu, którego geny od strony babci sięgają hiszpańskich korzeni.

Nie potrafię być skromny wobec siebie, choć wśród ludzi staram się jak mogę. Mam pełną świadomość tego jak wyglądam. A wyglądam zabójczo. W spodniach też mam zabójczo wiele dzięki czemu zarabiam kolosalne sumy.

Wyciągam z szafy nowo nabyte dżinsy, oraz białą koszulkę na której srebrnymi literami widnieje logo Versace. Skrzywiam się lekko na myśl o wczorajszym dniu. Moja klientka dała mi w kość. Nieźle musiałem się nagimnastykować by jej dogodzić.

Cóż,dosłownie nagimnastykować. Jestem Wiktor, mój ojciec jest prawnikiem, mama zmarła jakieś cztery lata temu. Nic ciekawego? Tak, to prawda.

Jestem przystojnym facetem jak każdy inny. Z tym, że potrafię to wykorzystać. Skończyłem studia ale praca, ta zwykła nigdy mnie nie interesowała. Za to bardzo lubiłem seks, od zawsze.

Jestem męską dziwką, tak bez ogródek jakby ktoś jeszcze nie zauważył. Nie żebym się tego wstydził. Oczywiście moi rodzice nie wiedzą nic na temat mojej profesji. Mama zmarła z przekonaniem, że robię coś niesamowicie ciekawego. Niby pracuje w domu bo na to pozwala mi mój pracodawca. Ojciec ciągle tak myśli.

Okłamuję go a wypowiadanie fałszu mam we krwi właśnie po nim. Jestem ekskluzywnym żigolakiem zarabiającym przez noc więcej niż kilku prawników w ciągu miesiąca. Specjalizuję się w zaspokajaniu kobiecych fantazji. Wiele z nich to fetyszystki najróżniejszej maści, więc moja cena jest podwójna.

Mam też zwykłe klientki. Często jestem wynajmowany by pojawić się gdzieś z nimi na bankietach lub potowarzyszyć im wieczorami gdy się nudzą. Każda z nich jest inna i pragnie ode mnie czegoś innego. A ja spełniam ich zachcianki za sumy tak nie przyzwoite jak ich prośby.

Nigdy nie posuwam się za daleko. Nie duszę i nie chadzam uprawiać seksu z trupami. Mam swoje granice, których nigdy nie złamię.

Jestem otwarty na wszystko co jest w miarę moralne, mówimy tu oczywiście o normach panujących wśród takich jak ja, nie normalnych ludzi, i nie jest niebezpieczne. Zgadzam się na BDSM w obie strony, godzę się na bicze, pejcze, zabawę ogniem i zimnem, seks w miejscach publicznych i cała tę resztę.

Lubię to, naprawdę. Nie mam wyrzutów sumienia i nie znoszę gdy ktoś próbuje mnie przeciągnąć na dobrą stronę. Stać mnie na wszystko, w tym by kupić drogi apartament w centrum, nowe audi i odkładać na emeryturę.

W tym zawodzie emerytura przychodzi niemal tak samo szybko jak w zawodzie modelki. Puki masz ładną twarz, mało zmarszczek i stojącego penisa masz prace. Nie można być pruderyjnym i przede wszystkim trzeba być dobrym obserwatorem.

Potrafię niemal po pierwszym spojrzeniu odgadnąć czego chce ode mnie klientka. Widzę jej ruchy, jej gesty i mowę ciała. Ich oczy mówią mi tak wiele. Zdradzający mąż, chore fantazje czy strach przed ujawnieniem się. Ile kobiet tyle powodów dla których się ze mną spotykają.

Gdy wyperfumowany i wystrojony pomaszerowałem do kuchni ujrzałem błysk lampki w stacjonarnej sekretarce. Kto i czego ode mnie chce w niedziele?

Wszystkie potencjalne klientki wiedzą, że dzisiaj jestem zajęty. Podchodzę i włączam play.

-Cześć skarbeńku - słyszę dobywający się męski głos- Jak tam poranek?

Poranek? Dobre sobie Oskar.

-Mam zamiar zawojować dzisiaj ,,Bella Noche'' moim nowym stylem. Mam nadzieję, że pamiętasz. Dwudziesta u mnie w klubie. Ciao baby!

Oskar. Ach. Co tu dużo mówić?Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Nie takich, którzy są mi potrzebni do szczęścia. Mam Oskara i zaledwie dwóch innych dobrych kumpli.

Oskar wie o mnie wszystko. Czym się zajmuję, z czego żyję i ogólnie wszystko. Nigdy mnie nie zdradzi i z cała pewnością nie potępi. Kto jak kto, ale czarnoskóry biseksualista prowadzący klub dla gejów, transwestytów i drak-queen nie umiałby mnie potępić. Widział w swoim życiu gorsze rzeczy.

No tak, dzisiejsza impreza. Oskar organizuje przyjęcie dla najbliższych kumpli po remoncie jego ,,Bella Noche".On i jego chłopak zadręczają mnie zaproszeniami od miesiąca. Lubię ich więc się zgodziłem. W końcu to moi jedyni przyjaciele.

Oskar jest transwestyta, drak-queen w klubie i gejem na co dzień. Jest wszystkim tym czym jego klub. I szczerze? Jako samiec alfa spędzający niemal każdą noc z inna kobietą potrzebuję czasem odskoczni. A gdzie człowiek taki jak ja znajdzie lepsze miejsce do relaksu niż w klubie pełnym homo?

Jem późne śniadanie albo wczesny obiad, kto jak woli, złożony z jajecznicy i bułki. Do dwudziestej mam kupę czasu ale muszę jeszcze załatwić parę spraw na mieście.

Jem wszystko, myje talerz i kubek po kawie. Opuszczam mój drogi, modny apartament i zjeżdżam windą na parking. Wsiadam do audi. Jest ciepło,wręcz gorąco więc ściągam dach. Zakładam Ray-Bany i ruszam przed siebie.

Połowę niedzieli spędzam na zakupach. Muszę w końcu uzupełnić braki w lodówce i chemii. Nienawidzę zakupów, zazwyczaj robię je przez internet ale potrzebuję dzisiaj odreagować wczorajsze spotkanie. Lidia mnie wykończyła.

Ma czterdzieści dwa lata i jest prawdziwą oazą spokoju. Oczywiście poza łóżkiem. Jest wdowa, nie chce związku z żadnym mężczyzną. Bardzo kochała swojego męża ale ma też swoje potrzeby.

Kiedy trafiła na mnie, podczas pierwszego spotkania mówiła. Nie oprawialiśmy seksu. Leżeliśmy na łóżko w hotelowym pokoju a ona mówiła. Ja czasami przytakiwałem, czasami potwierdzałem albo zaprzeczałem. To zależało od pytania,opowieści.

Tak, tak. Czasami jestem barmanem, w którego rękaw biedne kobiety się wypłakują. Nie leży mi to. Z natury wole działać a nie gadać, jednak klient nasz pan. Niektóre mają potrzebę wygadania się, a Lidia miała ją wielką.

Od trzech lat jest sama, a że jest bardzo atrakcyjna musi się wyładować. I do tego potrzebny jestem jej ja. Nie łączy nas nic prócz seksu. Żadnych uczuć,melodramatów. Ona chce a ja daje. Ja mam pieniądze, a ona czyste sumienie, że nie zdradza męża, który o ironio i tak nie żyje.

Nie komentuję powodów, dla których kobiety się ze mną widują. Nie mam za to płacone. Mój czas kupowany jest po to by sprawić im przyjemność. W łóżko lub poza nim. Nie osądzam, bo jakbym mógł ale też nie zadaję pytań.

Im mniej wiem o klientkach tym lepiej sypiam. Muszę wiedzieć tylko to co jest przydatne do zaspokojenia ich potrzeb. Czego ode mnie oczekują, a każda chce czego innego.

Lidia okazała się wytrawną kochanka kiedy w końcu wylała mi w mankiet całe morze łez. Jest szalenie odważna i pełna energii. Nigdy nie sadziłem by tak bardzo się rozkręciła. Najwyraźniej mimo całej miłości jej mąż nie był w stanie wyciągnąć z niej prawdziwego, rozpustnego ja.

Nie moja sprawa. Wiem, tak tylko myślę. Po prostu zadziwia mnie fakt, że mężczyźni nie chcą wydobywać ze swoich kobiet prawdziwej seksualności. Mówią, że to one nie chcą, ale większość z nich nawet tego nie sprawdza. Mówią,że nie potrafią ale w to uwierzyć zarówno nie chcę jak i nie mogę.

Każdy facet to potencjalny samiec władca. Każdy z nas potrafi sprawić by jego kobieta krzyczała w łóżko. Wydaje mi się, że większość z nich przeraża fakt by ich kobiety były bardziej chętne i rozpustne. Jakby rozpustna kobieta była czymś złym.

Żyjemy w jakimś pieprzonym średniowieczu czy jak?

Spotkałem w swojej bądź co bądź długiej karierze wiele kobiet, które kochały swych mężów, a przychodziły do mnie bo nie czuły się spełnione. Mówiły, że są zimne,chłodne a mężowie nie potrafią ich rozgrzać. Kiedy z nimi kończę są demonami seksu.

Nie przechwalam się, nie o to mi chodzi. Potrafię sprawić by same odkryły siebie i zrozumiały, że są piękne. Sam fakt, że mają cipki sprawia że są wspaniałe. Nawet nie zdają sobie sprawy jaką mają nad nami, mężczyznami potęgę.

Dlatego powtarzam, każda kobieta jest diabłem jeśli tyko odpowiednio się nią pokieruje, a to zrobić potrafi każdy facet. Bez wyjątku i choćby z odrobina chęci.

Jednym zdaniem. Uwielbiam kobiety,a one uwielbiają mnie.

Chodzę tak po centrum handlowym od kilku godzin. Rozmyślam nad kobietami i seksem szukając w
miedzy czasie czegoś na prezent.

Kurwa!

Co można kupić przyjacielowi gejowi i drak queen? Perukę? Ma ich z milion. Może obraz? Kurde, ma ich tyle ze zawiesza je po garażach.

Wchodzę do galerii. Patrze na rzeźby, podziwiam ceny. Postrzeliło ich czy jak?

Dwadzieścia pięć tysięcy za popiersie jakiegoś idioty z wykręconą twarzą. Przesada.

Chodzę tak i chodzę. Szukam Bóg wie czego myśląc o kolejnej klientce. Muszę się przygotować. Każda z nich jest swojego rodzaju indywiduum i do każdej muszę podejść w inny sposób.

Zajmę się tym potem. Teraz Oskar i jego cholerny prezent. Coś nietuzinkowego i trafiającego w egocentryczny gust drak queen. Nie wiem...Mam mętlik w głowie.

-W czymś pomóc?

Spoglądam kątem oka w bok. Widzę stojącą obok mnie śliczną blondyneczkę. Na oko dwadzieścia siedem, osiem lat. Wysportowana sylwetka, bystre oczka barwy piwa, duże piersi i ładny tyłek.

Niezłe cacko.

Odwracam się do niej. Rumieni się gdy posyłam swój firmowy uśmieszek. Lubię sprawdzać jak działam na kobiety, zwłaszcza te młodsze. Upewniam się w przekonaniu, że moje świetne geny wciąż są na chodzie. Przekroczyłem trzydziestkę ale one zawsze dają mi maksymalnie dwadzieścia osiem lub dziewięć lat.

Blondyneczka rumieni się i spuszcza wzrok. Po chwili jednak unosi go i patrzy na mnie pewnie. Nie byłaby spokojna w łóżko. Raczej agresywna, żadna, władcza. Jej zmieszanie znika szybciej niż rumieniec na policzkach.

Widzę w swojej głowie pozy jakie by jej najbardziej odpowiadały. Na pieska odpada od razu. Wolałaby być na górze by mną rządzić ale wiem też, że zachwyciłaby się mając nogi zadarte ponad swoją głowę a mnie głęboko w sobie. Krzyczałaby. Donośnie. Pod niebiosa.

-Szukam czegoś na prezent-oznajmiam wyuczonym, szarmanckim tonem.

-Dla?

Oj ciekawska dziewczyno. Śmieję się w duchu.

Dostrzegam to nieme pytanie w jej oczach. Czy mam żonę? Narzeczona? A może dziewczynę?
Nie kochanie, nie mam. Opływam w kobiety każdej nocy ale żadną nie mogę nazwać swoją. Żądna nie jest moja. Tylko w jedną noc raz na jakiś czas oddają mi siebie, ale nigdy nie są moje.

-Przyjaciela transwestyty-wypalam bez zająknięcia.

Jej policzki stają się bordowe. Kreci się w miejscu. Widzę jak zbijam ją z pantałyku. Dostrzegam te ciekawość czy ja też jestem transem, a może gejem? Chce mi się śmiać, ale jestem wyśmienitym aktorem i zachowuję maskę niewzruszoności.

-Chyba będę coś mieć.-szepcze po chwili-Do jakiej ceny?

-Przyjaciele nie maja ceny.

Kolejny rumieniec. Wskazuje mi bym szedł za nią co od razu robię. Patrzę na jej kołyszące się biodra. Robi to odrobinę za mocno,z premedytacja. Znam się na tym.

Nie ma w sobie tego wrodzonego wdzięku, gracji z jaką stąpają inne kobiety. Znam taką jedną, która robi to w tak niewymuszony sposób jak oddychanie. Pal licho to. Teraz mam wolne.

Dziewczyna staje przed jedną z rzeźb. Przyglądam się jej i wiem już, że Oskar będzie zadowolony.

Biorę od razu.

Place karta siedem tysięcy, ale jak powiedziałem. Przyjaciele nie mają ceny a ja mam kasy jak lodu.

Gdy docieram do domu jest zdrowo po piątej. Nie jadłem nic od śniadania ale wiem, że impreza w ,,Bella Noche'' będzie nie tylko zdrowo zakrapiana ale także wypełniona stolikami uginającymi się od jedzenia. Chłopak Oskara, Marek jest szefem kuchni jednej z renomowanych restauracji w mieście, o ile się nie mylę pracował swojego czasu w Hiltonie, więc na bank się postara.

Czas jaki pozostał mi do wyjścia marnuję na obijanie się. Gram w Resident Evil na Xboxie ciesząc się błogą ciszą i spokojem. Rzadko kiedy mój telefon milczy tak długo. Zazwyczaj odbieram po kilkanaście połączeń dżinnie.

Wszystkie od klientek i kilka w tygodniu od ojca. Już dawno się z nim nie widziałem. Nie żebym nie chciał. Uwielbiam mojego staruszka ale jego ciągłe namowy bym przyjął się do jego kancelarii doprowadzają mnie do szalu.

Mógłby sobie odpuścić.

Cholera! Telefon...Chyba ucieszyłem się w nie w porę.

Niechętnie odbieram stacjonarny. Staram się nie podawać numeru komórki. Nie mieszam prywatności z pracą, taka mała zasada.

-Wiktor-niemal warczę.

-Cześć-od razu poznaje ten głos.

Sara.

-Witaj Saro-mówię uprzejmie-W czym mógłbym ci pomoc?

Jestem miły wobec niej z prostej przyczyny. Lubię ją. Jest sympatyczną mulatką po trzydziestce o burzy krótkiego afro i długich do nieba nogach. Ma bardzo seksowne nogi. Jak modelka, która w rzeczywistości była.

-Wiem, że dzisiaj masz wolne i bardzo cie przepraszam za telefon-mówi niepewnie.

Właśnie dlatego ją lubię. Choć jest dzika podczas stosunku to potrafi być delikatna i dyskretna.

-Nie szkodzi-odpowiadam siadając przed telewizorem-Coś się stało?

-Chciałabym się z tobą umówić na wtorek.

Zagryzam wargę myśląc. Zazwyczaj nie umawiam się z wyprzedzeniem. Czasami klientkom coś wypada a ja zostaję z niezaplanowanym wieczorem. Jednak Sara należny do tych kilku wybranych, które nigdy mnie nie zawiodły i dla których robię wyjątki.

-Dobrze-zgadzam się wklepując w kalendarz smartphone'a jej imię pod data.

-Świetnie -słyszę jak się cieszy-Zadzwonię we wtorek z rana by cię powiadomić co konkretnie chciałabym robić.

Wedle życzenia cukiereczku. Przepraszam...Czekoladko.

-Cześć.

-Do usłyszenia -żegnam się z nią i odkładam słuchawkę.

Powracam do grania wyrzucając ze swojej głowy wszelkie myśli o kobietach. No, może o większości z nich. Tej z mojego snu niestety ale nie potrafię usunąć.

Jasny szlag! Uciekaj mi z głowy ale już.

O dwudziestej podjeżdżam taksówka pod ,,Bella Noche''. Słońce jeszcze nie zaszło ale już słychać wydobywające się z klubu rytmy techno i elektro-popu. Oskar, jego kumple i te ich dziwne rytmy...Miedzy innymi za to ich lubię.

,,Bella Noche'' to lokal mieszczący się w piwnicy jednej z kamienic na starym mieście. Prawdopodobnie żaden szanujący się człowiek nie chciałby się tu zjawić w obawie przed sepsą i HIV. Żaden też nie wie jak na prawdę jest w środku. A jest...Luksusowo.

Wchodzę i podziwiam. Fantazja Oskara nie zna granic. Ściany wymalował na jaskrawe, palące gałki oczne kolory, pod sufitem wdzięczą się szklane żyrandole a wokoło parkietu na podwyższeniach zamontował metalowe rurki do tańczenia, na których wiją się ubrani w skąpe kiecki faceci.

Stara, drewniana lada baru została zastąpiona nową z grubego szkła barwionego na fioletowo. Pełno tu neonów i stroboskopowego światła oraz facetów poprzebieranych w skóry i sukienki. Zrobiłem właśnie skok do innego świata.

Tak jak się spodziewałem, pod długą ścianą naprzeciw podestów ustawiono stoły z apetycznie wyglądającymi potrawami i butelkami alkoholu. Oskar nie próżnował. Jak zawsze, wszystko robi z wielką pompą.

Idę do stołów, przy których dostrzegam Oskara i Marka, czy raczej Gabrielę i Marka. Oskar jest wielkim chłopem o wymiarach podobnych do moich. Wysoki, barczysty, dobrze umięśniony.

Każdy inny mężczyzna w długiej do kostek, czerwonej sukni, czarnych sandałkach w paseczki i zielonej peruce do ramion wyglądałby co najmniej śmiesznie, ale nie on. Dostrzegam z drogi jak trzepocze długimi rzęsami, z wrodzonym wdziękiem machając wachlarzem. Prawdziwa dama.

Marek nie poddał się zapędom ukochanego do przebieranek. Ma na sobie ciemne spodnie z kaszmiru i szarą koszulę pod krawatem. W niczym nie przypomina geja. Jest tak męski, że nawet ja mam czasami przy nim kompleksy. Ciemno brązowe włosy opadają mu na czoło a bystre, niebieskie oczy skanują pomieszczenie.

Przepycham się między ludźmi, co jakiś czas witając się ze znanymi mi stąd osobami. W klubie jest dość jasno dzięki zapalonym żyrandolom, więc potrafię rozpoznać co poniektóre twarze. W tym twarz mężczyzny rozmawiającego z Oskarem i Markiem.

Alex.

Wysoki blondyn, o atletycznie zbudowanej sylwetce jest trzy lata młodszy ode mnie. Jego oczy są tak czarne jak jego dusza i mroczna seksualność. To jedyny mi znany kolega po fachu, jeśli mogę to tak nazwać.

Aleksander zajmuje się zaspokajaniem fantazji kobiet jak i ja, ale jego granice są o wiele dalej wysunięte niż moje. Nie zajmuje się cukierkowym seksem. Jest maszyną do spełniania tych najbardziej śmiałych wymysłów.

Jest dominem. Tylko tym się zajmuje i nie przyjmuje zleceń innych niż te, w których to on rządzi. Przeraża mnie, serio. Chociaż znam go od dawna i wiem, że w życiu prywatnym jest bardzo sympatycznym i cholernie inteligentnym facetem, to żądza bijąca z niego na kilometr potrafi przyprawić mnie o ciarki.

Nie raz widziałem jak kobiety reagują na jego obecność. Przeraża je, podnieca, rozpala samym spojrzeniem, a potem poddusza, bije,niemal katuje a one chcą więcej. Całe jego ciało prócz twarzy, dłoni, stóp i tego co facet sobie ceni najbardziej ma pokryte zmyślnymi tatuażami, co jeszcze bardziej zarówno wprawia w panikę i przywołuje do niego kobiety. Jego anielsko blond włosy i czarujący uśmiech nijak się ma do tego jaki jest w głębi ducha.

Któregoś razu rozmawiałem z nim o finansach. Zarabia trzy razy więcej ode mnie, choć zleceń ma o połowę mniej w miesiącu. Nie raz proponował mi bym się przekwalifikował na jego branże ale nie jestem do tego pomysłu przekonany. Moje sumienie, które od kilkunastu lat pracy w zawodzie ryczy w kącie, popełniłoby harakiri jeśli bym to zrobił.

Poza tym, nie lubię krzywdzić kobiet, nawet jeżeli dzięki temu krzyczałby z rozkoszy w moich ramionach jak obdzierane ze skóry. Moje zabawy są o wiele łagodniejsze. Cieszy mnie to, bo nie tylko mam dzięki temu wrażenie, że jest we mnie jeszcze iskra światła ale i dlatego, że nie wchodzimy sobie z Alexem w drogę.

On zajmuje się swoimi klientkami a ja swoimi. Równy podział dzięki czemu możemy być kumplami i czasami wyskoczyć na piwo.

-Witam najpiękniejszą drak queen na świecie-wołam podchodząc do trójcy.

-Wiktor, cukiereczku-szczebiocze Oskar/Gabriella z tym swoim wyuczonym włoskim akcentem.

Posyła mi dwa całusy w policzki i ogląda od stóp do głów.

-Piękny, po protu piękny-woła na co Marek wywraca oczami.

-Urocza, po prostu urocza-odpowiadam puszczając mu oczko.

Wymieniam się uściskiem dłoni z pozostałymi mężczyznami i odbierając od kelnera kieliszek z szampanem staję u boku Alexa..

-Jak w pracy?-pytam Marka

-Bez zamian. Dalej jestem szefem kuchni-śmieje się widząc swojego chłopaka uwieszonego na moim ramieniu.

-Lubi nim być bo w domu rządzę ja-rzuca Oskar/Gabriela z przekąsem.

Razem z Alexem śmiejemy się z ich potyczek. Uwielbiają sobie dokuczać i z ręką na sercu muszę przyznać, że jest to w pewnym sensie słodkie.

Ugh...przerażająco słodkie.

Alex spogląda na mnie tymi bezdennymi tęczówkami i wiem, że go to tez przeraza. Obaj tyle wiemy o związkach ile trzylatek o fizyce kwantowej. Nie mamy o tym pojęcia i szczerze mówiąc chyba nigdy nam to nie będzie dane. Zwłaszcza, że obaj zajmujemy się tym czym się zajmujemy.

-To dla ciebie skarbie-mówię podając Oskarowi starannie zapakowany w czarny papier prezent-A lokal wygląda bosko.

Oskar/Gabriella nie zważa na dobre maniery i od razu rozrywa papier niczym wygłodniały lew mięśnie antylopy. Właśnie tak teraz wygląda. Wyciąga rzeźbę a jego oczy rozszerzają się w zachwycie.

Marek wybucha gardłowym śmiechem,kiedy z oczu Alexa spływają dwie łzy rozbawienia. Nie umiem ukryć samozadowolenia. Właśnie takiego efektu pragnąłem.

Mój przyjaciel podnosi na mnie wzrok i już wiem co zaraz nastąpi, więc z miejsca go stopuje wyciągniętą ostrzegawczo ręką. Nie patrzy na to i rzuca się na moja szyję. Osiemdziesiąt kilo mięśni miażdży moje dziewięćdziesiąt w niedźwiedzim uścisku zatrzymując dopływ powietrza do płuc.

Boże, czysta katorga.

-To najlepszy prezent jaki dzisiaj dostałam-piszczy wypuszczając mnie z objęć-Wybacz Alex ale to przebiło twoją reklamówkę wypchana po brzegi perfumami i kosmetykami Chanel.

Alex pomachał na Oskara/Gabrielle nie mogąc powstrzymać śmiechu, kiedy przyjaciel podnosi wysoko do oczu rzeźbę męskiego tyłka i sterczącej, wielkiej męskości.

-Ale mnie urządziłeś-chichocze Marek-Teraz zamiast sypiać ze mną, będzie spędzać noce z mosiężnym Wackiem.

-Wylądujesz na kanapie w salonie-dodał Alex swoim grubym głosem.

Po kilku godzinach rozmów ze znajomymi i obżerania się pysznościami przygotowanymi przez
Marka, razem z Alexem siadamy w zarezerwowanej dla nas i pary wieczoru loży. Oskar i Marek kręcą się po klubie poświęcając po kilka minut każdemu z przybyłych gości. Gabriela mimo próśb i nalegań jej chłopaka nie odstawia mojego prezentu i paraduje z nim, chwaląc się głośno od kogo go dostała.

Nie powiem, miło mi.

-I co tam w wielkim świecie?-pyta Alex siadając naprzeciw mnie ze szklaneczką whiskey w dłoni.

Wzruszam ramionami opijając swojego Jamsona.

-To co zwykle, Alex-odpowiadam bez emocji-Praca, praca i jeszcze raz praca.

-Po raz kolejny mówię ci, żebyś przeszedł na moja ciemna stronę-mruga do mnie choć wie, że się nie zgodzę-W moim piekle jest o wiele weselej.

Śmiejemy się z tego co jak co ale mało śmiesznego, dla innych, żartu. Rozpościeram dłonie na oparciach kanapy w pełni zrelaksowany i zadowolony z życia. Tego mi było trzeba po dwóch, intensywnych miesiącach. Już dawno nie miałem nocy dla siebie. To dobre uczucie.

-Za nasze piekła-wznoszę toast z uśmiechem na twarzy.

-Oby nigdy się nie zmieszały-dokańcza i stukamy się szkłem.

-A jak tam twój wielki świat?

Alex powtarza mój gest ze wzruszeniem ramion. Po chwili jednak nachyla się do mnie przez stół z łobuzerskimi iskrami błądzącymi w oczach.

O cho. Zaraz czegoś się dowiem ale nie jestem pewny czy chcę.

-Mam pewna klientkę. Młodziutka, zaledwie dwudziestotrzyletnia, ale wiedząca czego chce-mówi z uwielbieniem-Mam się z nią zobaczyć w poniedziałek ale potrzebny mi jesteś do tego ty.

Rozumiem w mig. Dziewczyna chce poznać przyjemność ménage a trois. W sumie...czemu nie.

Działania Alexa może i są dla mnie zbyt perwersyjne ale wiem tez,że jest niesamowicie delikatny kiedy wprowadza kobiety w coś nowego, nieznanego. Robi to z cholernie wielkim wyczuciem tak, by nie przekroczyć kruchej granicy między bólem wymieszanym z przyjemnością i nie zrobić psychicznej czy fizycznej szkody swoim klientkom.

Nie raz załatwialiśmy takie sprawy i wiem, że gdybym znał innych kolegów z branży to Alex byłby jedynym jakiego poprosiłbym do tego zadania. W rzeczywistości to właśnie tak się poznaliśmy.

Moja klienta chciała trójkąta z dwoma mężczyznami a jej dobra przyjaciółka była kiedyś klientką Alexa. Zdzwoniliśmy się w tej sprawie, załatwiliśmy swoje a potem poszło z górki. Skumplowaliśmy się i co jakiś czas razem spełniamy fantazje naszych usługo biorczyń.

-Jasne-zgadzam się bez wahania -Jakieś konkrety?

Alex uśmiecha się z mrocznym zadowoleniu. Wiem,że lubi dzielić się ze mną swoimi kochankami. Nakręca go to do granic możliwości i zdrowego rozsądku. Właśnie dlatego mnie przeraża.

-Standard. Ja w jej tyłku, ty w jej cipce-odpowiada jakbyśmy rozmawiali o niedzielnym biwaku-Z chęcią oddałbym ci moja rolę bo naprawdę ma fantastyczny tył ale uparła się na mnie.

Nie obrażam się. Większość klientek, kiedy decyduje się na seks z dwoma mężczyznami wybiera tego, którego zna na samca penetrującego niezbadany ląd. Rozumiem to.

-Nie ma sprawy. Coś jeszcze?

-Będzie spętana, trochę poobijana i może troszeczkę poparzona-Alex rozsiada się na kanapie-Nie będziesz musiał brać w tym udziału. Sam się tym zajmę.

Dzięki Bogu!

Tak, wejście do gry po zabawach Alexa bardzo mi odpowiada.

-Wkroczysz gdy już ją przygotuję.

-Jakieś specjalne wymagania co do mnie?

-Carte blanche, Wiktor-uśmiecha się do mnie szeroko.

Kiwam głową na zgodę.

-Gdzie i o której mamy się spotkać?

-Zazwyczaj zabieram ją do mojej przystani.

Przystań Alexa. Chce mi się śmiać z tej nazwy. Spokojna przystań jak ją nazywa ma tyle wspólnego ze spokojem co ja z seksualną abstynencją.

Tak zwana przystań to trzypokojowe mieszkanie należące do Alexa. Nie mieszka tam, jego dom znajduje się w centrum nie daleko mojego a mieszkanie to jego lochy wypełnione średniowiecznymi maszynami tortur.

Zasłonięte roletami antywłamaniowymi okna skrywają tajemnice tego mieszkanka. Czarne ściany, złote żyrandole i cały sklep dla fanatyków BDSM, to właśnie jest przystań Alexa. Miejsce tak samo mroczne jak jego dusza.

-Niestety-Alex robi zbolałą minę-Właśnie robię mały remont. Dam ci znać jutro, gdy dogram szczegóły z klientką.

-Jasne...

-Moje kochane myszki.

Oskar/Gabriella siada koło Alexa, przytulając go mocno do wypchanej piersi. Zanoszę się śmiechem widząc jego baaardzo ,,zadowoloną'' minę gdy czuje na policzku stanik pushup pijanego transwestyty. Gabriela stanowczo przesadziła z mochito.

-Założę się,że rozmawiacie o pracy-stwierdza Marek zajmując miejsce obok mnie.

Stukamy się szklankami.

-Przestańcie natychmiast.-woła Gabriella przekrzykując muzykę-Macie się bawić.

Wymieniam z Markiem kilka rzeczowych faktów na temat zabawy Alexa wciąż tkwiącego w ramionach Oskara. Śmiejemy się gdy blondyn bombarduje nas morderczym wzrokiem starając się wyswobodzić z uścisku Gabrielli. Mógłby to zrobić raz dwa, jest cholernie silny, ale najwyraźniej nie chce robić swoimi rękoma krzywdy jedynemu przyjacielowi.

Po wypełnionych śmiechem i rozmowami godzinach zakrapianych spora ilością alkoholu, Alex wraca do domu a ja udaję się do łazienki. Mam zamiar też za chwilę uciec w cztery ściany mojego azylu. Mam jutro zahaczyć maratonik z Alexem, więc muszę być w formie.

Wracając z toalety stałem się ofiarą napastowania jednego z drak queen. Odpędzałem się od skórzanej sukienki i blond peruki ale za cholerę nie chciała się odczepić. Najgorsze jednak stało się po trzech minutach gdy wkurzony chłopak dopada się do swojego partnera i wysuwa wniosek,że to ja jestem podrywaczem.

Chce mi się śmiać z jego przypuszczeń ale wolę nie prowokować go do wybuchu. Nie to żebym się go bał. Jednym palcem bym go zabił ale nie chcę ryzykować burdą w ,,Bella Noche'' i przypadkowym oberwaniem w twarz. W końcu to dzięki niej i tym co mam w spodniach zarabiam na chleb.

Grzecznie przepraszam i idę do loży. Wypijam tam ostatniego drinka z Markiem, który już nie ma siły do swojego chłopaka nie wypuszczającego z rąk rzeźby i spadam do domu.

Biorę szybki prysznic by pozbyć się z ciała zapachu dymu papierosowego i perfum Oskara. Uwielbia ciężkie, mocne zapachy od których każdemu mającemu nos człowiekowi zakręciłoby się w głowie. Szoruję porządnie zęby, nienawidzę nalotu po alkoholu i tego niesmaku w ustach jaki po nim pozostaje.

Wzdycham głośno leząc na plecach w wielkim łóżku. Jutro od nowa zaczynam tydzień pełen kobiet i seksu. Nie żebym się skarżył. Większość facetów oddałaby wszystko co ma, by być na moim miejscu. Problem w tym, że od jakiegoś czasu czegoś mi brak....

Och, Wiktor! Daruj sobie i idź spać.

Tak robię. Zasypiam.
*