Rozdział III

Kolejne dwa dni minęły mi bez jakichś szczególnych ekscesów.

We wtorek spotkałem się z Sarą. Jak zawsze umówiliśmy się w pokoju niewielkiego moteliku. Wypiliśmy szampana, porozmawialiśmy o jej pracy. Od kiedy skończyła dwadzieścia dziewięć lat została wyeliminowana ze świata topmodelek i przeszła na zasłużoną emeryturę.

Teraz zarabia na życie jako właścicielka niewielkiej agencji, lecz nie narzeka. Jeździ po całym świecie, poznaje nowych ludzi i nawet w pewnym sensie się cieszy z zakończenia kariery. Nigdy nie miała czasu na zwiedzanie tych wszystkich miejsc, do których jeździła będąc modelką,a teraz może poddawać się pasji oglądania zabytków pomiędzy spotkaniami i konferencjami.

Kiedy tematy się skończyły zabrałem się za nią i jej piękne,czekoladowe ciało. Był to zwykły, choć dość intensywny seks. Sara nie jest jakaś wyuzdana fetyszystka. Ona lubi po prostu moją skórę. Sara choruje na akromotofilię. Bodźcem seksualnym jest dla niej odmienny kolor skóry partnera, a z tego co mówi mój kolor jest jednym ze wspanialszych jakie widziała.

Doprowadziłem ją do kilku orgazmów, a kiedy spała po cichutku wyszedłem zabierając kopertę i rzeczy. Jak zawsze naskrobałem kilka miłych słów na kartce papieru. Coś w stylu ,,Było świetnie, do zobaczenia". Nie robię tego zazwyczaj ale na prawdę lubię Sarę i jej pozytywne podejście do życia.

Środa należała do Kaśki. Niewinnego trzydziestotrzyletniego rudzielca o zielonych oczach na pół twarzy i upodobaniach do delikatności. Jest niczym płatek pierwszego, wiosennego kwiatu. Wysoka, szczupła i odrobinę wycofana.

Nie wiem czy jej niewinność i brak pewności siebie są wrodzone czy nabyte. Nie mam pojęcia czy może ktoś kiedyś zmiażdżył jej kruche ego. Nie wiem i nie pytam.

Jak już mówiłem, im mniej wiem tym lepiej sypiam.

Te dwa dni błogiego spokoju pozwoliły mi na przywykniecie do myśli o dzisiejszym zleceniu. Będzie to cholernie przykre dla mnie spotkanie. Coraz częściej myślę o zrezygnowaniu z tej klientki. Jej dewiacja mnie przerasta.

Dominika jest trzydziestosiedmioletnia błękitnooką kobietą o długich, niemal tak pięknych jak nogi Sary, kończynach. Ma arystokratyczną twarz z wystającymi kościami policzków i pełnymi ustami. Czarny, modny irokez dodaje jej nuty groźby i niebezpieczeństwa.

Mógłbym ja nawet lubić ale niestety, z jej preferencjami jest to dość trudne. Dominika lubi BDSM i to bynajmniej nie ja jestem panem podczas naszych spotkań, przez co cierpi moja męska duma. Jestem jej pieskiem, czy jak to twierdza inni męską suka. Jakby nie było, jestem uległy co cholernie mi nie odpowiada ze względu na moją prawdziwa naturę.

Dominika nie jest jedna z tych napalonych miłośniczek dominacji, które uległy chwilowej modzie na baty i pejcze. Jest domina z krwi i kości, posiadającą wiedzę równie szeroką w zadawaniu bólu i przyjemności jak Alex. Potrafi sprawić wiele jednego i drugiego,lecz nie jest to dla mnie w żaden sposób rekompensujące urażone ego.

Kiedyś w ramach odpoczynku opowiedziała mi swoją historię. Nie wiem po co,jej akurat znać pragnąłbym jak najmniej. Kupiła jednak mój czas, więc mogła go poświecić jak chciała.

Pochodzi z bogatej, ułożonej rodziny posiadającej siec aptek. Ponoć od zawsze lubiła dyrygować ludźmi w swoim otoczeniu, zwłaszcza chłopcami. Biła się z nimi i rozstawiała ich po kątach, przez co napytała sobie niejeden raz biedy.

Pewnego dnia, gdy miała siedemnaście lat poszła z rodzicami do domu jednego z kolegów ojca z klubu golfowego. Miał wielką rezydencje, a ona od zawsze była ciekawska. W wielkim salonie trwała impreza, dorośli nie zwracali uwagi na swe pociechy co Dominika wykorzystała na myszkowanie po zakamarkach rezydencji.

Błądziła po pietrach, przeszperała strych i w końcu, przechodząc przez tajne drzwi skrytymi za regałami z winem w spiżarce, natrafiła na salę tortur.

Bicze,pejcze, skóra, wibratory, ostrogi. Pełno było sprzętów do elektrostymulacji, metalowych klatek i ławeczek do krępowania. Podnieciła się momentalnie jedynie patrząc i nie zwróciła uwagi an stojącego za nią właściciela domu.

Ponad dwadzieścia lat starszy ale ponoć niezwykle przystojny. Myślała, że będzie się na nią wściekać ale on podszedł i spytał czy zechciałaby z nim skorzystać z paru zabawek. Zgodziła się od razu, a na następny dzień została jego uległą. Po kilku spotkaniach mężczyzna zorientował się, że Dominika nie czerpie z jego zabiegów tak wielkiej przyjemności jaką czerpie każda inna uległa.

Pół roku po pierwszym spotkaniu w jego pokoju uciech zaproponował odwrotny układ. To ona miała dominować a on być sługą. Jej ekscytacja była wielka, kiedy okładała go szpicrutą. Wtedy zrozumiała, że jest Domina,panią, mistrzynią i tylko w taki sposób w stanie jest się zadowolić. Została przy swoim Panu, który został jej mentorem i nauczycielem.

Nauczył ją wszystkiego co wiedział i w końcu pozwolił odgonić się od wiecznego gniewu i chęci dominacji nad ludźmi poza sypialnią. Ponoć do tej pory się spotykają i oprawiają BDSM. Raz on każe raz ona. Twierdzi, że uwielbia spotkania z nim. Nie wiem po co ja, więc jej jestem potrzebny ale kolosalna suma jaką mi płaci skutecznie zamyka moje pytania w głowie.

Siedzę teraz przed telewizorem i staram się jak najmniej poruszać. Dominika zadzwoniła rano z wieścią o wysłanym dla mnie prezencie, który chciała żebym ubrał jak tylko przyjdzie. Nie powiem,podsyciła moja ciekawość i podniecenie.

To nie tak, że jej zabiegi nie dają mi spełnienia czy przyjemności. Owszem, ale to nie jestem prawdziwy ja. Mimo to gdy dostałem przesyłkę a po rozpakowaniu ujrzałem ergonomiczny ring JNaja od razu poczułem chęć by go ubrać. Głupie, nie w moim stylu ale ucieszyłem się.

Chyba za bardzo wcieliłem się w role pieska Dominiki. Ponoć taką radochę z otrzymania erotycznego prezentu mogą mieć jedynie prawdziwi ulegli. Pal to pies. Założyłem.

Nosze ring od rana i muszę przyznać... daje mi poczucie miłego ucisku, fundując przy tym nieustanny masaż perineum. Dzięki niemu jestem podniecony na maksa i gotowy do natychmiastowego stosunku. Mój dzisiejszy orgazm będzie silniejszy i dłuższy, już to wiem.

Erekcja wbija mi się w udo, dłonie pocą a z gardła dobywa cichy jęk za każdym razem, kiedy się ruszę. Matko! Jestem nakręcony jak tysiąc baczków a do mojego spotkania z Dominika zostało jeszcze kilka godzin. Nie ma szans bym nie wybuchł.

Przez chwilę zastanawiam się czy nie pójść do łazienki z lubrykantem w dłoni i nie zwalić sobie ale wiem, że moja klientka od razu wiedziałaby gdybym przyszedł zbyt spokojny. Rezygnuję więc i dalej patrze w powtórki wczorajszych seriali. Co chwile ściskam w dłoniach leżące po moich bokach poduszki by choć odrobinę spuścić z napięcia.

Gówno mi to daje. Muszę coś przerżnąć by się uspokoić.

Pod sporych rozmiarów rezydencje Dominiki podjeżdżam jakieś dziesięć minut przed omówioną godziną. Wysiadam z audi kierując swoje kroki do sali tortur, znajdującej się w mieszkanku dla gości nad garażami. Drzwi są otwarte a moje podniecenie osiąga najwyższy szczyt wyczekiwania.

Mam wielka ochotę pozbyć się tego pieprzonego ringu z mojego przyjaciela. Prysznic przed przyjazdem to była czysta katorga...Nie dość, że prawie doszedłem gdy zdejmowałem spodnie i bieliznę, to krople ciepłej wody spadającej na niego ze słuchawki prysznica jedynie potęgowały moje pożądanie.

Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że moja udręka tak szybko się nie skończy. Przede mną maraton napieprzania po plecach,udach i brzuchu nim Dominika łaskawie pozwoli mi dojść...Ależ ja byłem głupi zgadzając się na ten układ, jednak co się stało to się nie odstanie.

W pokoju okna są zasłonięte grubymi, czarnymi zasłonami. Pod jedną z krótszych ścian i tą przy drzwiach piętrzą się stare, masywne komody w których Dominika trzyma swoje zabawki. Na samym końcu pomieszczenia wdzięczy się ogromne loże/klatka, z wbudowanym w nie krzyżem św. Andrzeja i dziurami na sznury, którymi bardzo często lubi mnie wiązać.

Z sufitu sterczą haki podwieszone na przesuwnych szynach. Za nie też bardzo często wiszę. Choć ściany są czarno-czerwone, ławeczki, łóżko i meble czarne to w niczym nie przypomina to komnat śmierć z filmików hard BDSM. Nigdzie nie widać tu przedmiotów tortur.

Jest mimo wszystko luksusowo,drogo i na swój sposób przytulnie. Tak przytulnie jak tylko niewolnik może sobie wyobrazić. Nie wiem czy wolę te elegancje skrywającą pod warstewką niewinności ogrom dewiacji Dominiki, czy wolałbym by wszystkie jej zabaweczki leżały porozrzucane po pokoju bym mógł wiedzieć co mnie czeka.

Z Dominika nigdy tego nie wiem.

Wzdycham głęboko. No Wiktor! Pora na zabawę.

Staję przed krzyżem i rozbieram się do naga. Dominika nie bawi się ze mną w lateksy, z czego się ciesze i czym jestem przerażony. Z jednej strony im mniej rzeczy do ściągania, tym szybciej mogę od niej uciec. Z drugiej im ich mniej tym ma lepszy do mnie dostęp.

Ciuchy starannie składam odkładając u stóp łóżka. Staram się złożyć je w równiutką kosteczkę. Jeśli nie zrobię tego Dominika urwie mi jaja, dosłownie. Cholernie nie lubi gdy coś nie jest tak jak ona chce. A bałagan po prostu rozsierdza ją i wprawia w szał.

Wiem to. Przekonałem się o tym na własnej skórze.

Kiedy jestem już nagi, a jedyną rzeczą która mnie zdobi jest ring, staję plecami do krzyża i ze spuszczoną głową czekam na mojego oprawce. Zawsze tak to wygląda. Ona ubrana i rządząca się, ja goły ze wzrokiem wbitym w podłogę. Powinno być na odwrót ale niestety, to ona mi płaci.

Swoją drogą...Ciekaw jestem czemu nie weźmie sobie uległego. Takiego z prawdziwego zdarzenia, któremu nie musiałaby płacić i mogłaby mieć go na wyłączność. Nie musiałaby się umawiać i liczyć, że akurat nie mam już umówionego innego spotkania. Powiedziała by słówko a jej prywatny piesek już by przy niej był.

Kończę rozmyślania słysząc stukot jej obcasów o betonowe schodki. Po chwili drzwi się otwierają a do pokoju wpada drażniący mnie zapach jej perfum. Jaśmin, wrzos i cholernie mocy kwiat magnolii. Zabójcza mieszanka ale nie mogę powiedzieć....Do Dominiki on pasuje.

Czuję rosnące we mnie podniecenie i napięcie. Mój penis mimo wszelkich starań już wie, że nadeszło zbawienie od cało dniowego podniecenia. Pręży się i wygina jakby na prawdę chciał zamienić się w ogon kundla i machać sobą w radości na widok ukochanej pani.

Matko! Dopomóż!

Bardzo nie chcę, ale podniecam się. Mój oddech przyspiesza kiedy widzę przed swoimi oczami czubki jej czarnych szpil. Jestem mało uległym typem ale w tej chwili odsuwam od siebie wszelkie samcze ego i poddaję się jej rządom.

-Wiktorze-mówi do mnie jej spokojny głos-Masz na sobie mój prezent.

-Tak, Pani-odpowiadam zgodnie z regułką.

-To dobrze-mogę przysiądź, że się uśmiecha-Podoba ci się?

Jej głupie pytania i moje posłuszeństwo rozpalają mnie jeszcze bardziej. Nie mogę się podniecać, cholera nie mogę bo to wykorzysta przeciw mnie.

-Tak, Pani. Podoba mi się-staram się jak mogę by nie dyszeć.

Widzę jak obraca się do mnie tyłem, eksponując długie jak cholera obcasy butów. Odchodzi ode mnie a moja ciekawska natura wsłuchuje się uważnie w dochodzące mych uszu odgłosy.

Przesuwanie szuflad, wyciąganie na wierzch zabawek, zamykanie. Coś szeleści, coś pobrzękuje.
Bat, to na pewno, kajdanki też, ale słyszę więcej. Słyszę nawet ćwierk ptaków za specjalnie wygłuszonymi oknami. Moje zmysły pozbawione wzroku, wyostrzają się i skupiają na wszystkim co do nich dociera. Przesuwanie się skórzanych pasków, trzask zapięć, stłumiony dźwięk czegoś metalowego.

Płonę z ciekawości i niechcianej podniety.

Znowu się do mnie zbliża. Ponownie jej buty znajdują się w zasięgu mojego wzroku, a jej perfumy otaczają mnie z każdej strony.

-Unieś twarz Wiktorze-rozkazuje spokojnie.

To trzeba powiedzieć głośno. Ona nigdy nie prosi. Nawet kiedy użyje takiego zwrotu, to zawsze jest to rozkaz. Zawsze.

Podnoszę więc i obcinam ją wzrokiem. Czarna spódnica do kolan oblepia jej bez wątpienia ładne biodra a biała bluzka z fiszbinami zakrywa piersi, pod którymi nie ma stanika. Dostrzegam dwa brązowe pukle ze sterczącymi sutkami. Jaram się tym widokiem.

Skórzany gorsetowy pas, zapinany na metalowe sprzączki ściska porządnie jej talie. Wygląda jak nowoczesna i kobieca wersja kapitana haka. Zwłaszcza gdy trzyma w dłoniach kajdanki z czarnego poliestru z solidnymi, metalowymi elementami i czerwoną obrożę ozdobioną ćwiekami.

Kurwa! Ale mam ochotę.

-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent słonko-mówi pokazując podłogę.

Klękam posłusznie, non stop taki będę, nie spuszczając z niej oczu. Trzaska mnie z otwartej dłoni w twarz.

-Na dół wzrok-mówi cicho.

Tak robię. Klęczę przed nią, z dłońmi wzdłuż ciała i czekam aż zapnie mi obrożne na karku. Delikatnie mnie uciska w krtań, ale nie jest to niekomfortowe czy niemiłe. Wręcz przeciwnie. Palę się w środku, a cios wymierzony w policzek i jej piersi dyndające niebezpiecznie blisko moich ust rozgrzewają mnie jeszcze bardziej.

-Ślicznie-śmieje się odsuwając ode mnie na krok-Wstań.

Wstaję. Wzrok mam dalej wbity w swoje stopy.

-Dłonie.

Wyciągam je przed siebie. Zachowuję się jak nadmuchana powietrzem kukła, ale mam za to płacone. Muszę o tym pamiętać, kiedy zacznie mnie okładać pejczem.

Uff... Pejcz. Jeszcze sekundę temu mnie obrzydzał, ale teraz...Pejcz, matko, chcę dostać pejczem.

Kajdanki na moich nadgarstkach są ciężkie, solidne ale od środka wyłożone miękkim materiałem bym nie nosił śladów po zabawach. Przyjemnie łaskoczą wewnętrzną skórę rąk wzbudzając we mnie ciarki na myśl o nadchodzącym torturowaniu.

Pieniądze, pieniądze, pieniądze. Myśl o kasie Wiktor.

-Spójrz na mnie.

Patrze i napotykam utkwiony we mnie wzrok jej rozszerzonych z podniecenia źrenic. Uśmiecha się do mnie, ale ani odrobinę nie jest to miły uśmiech. W taki sposób szczerzy się szatan przed podpisaniem fartownego paktu. Czemu nie posłuchałem Alexa i nie przeszedłem do jego piekła? Mój diabeł mi się nie podoba.

-Jakie jest hasło granicy?-pyta beznamiętnie.

-Lotos, Pani.

-Hasło ostatniego ratunku?

-Róża, Pani.

Przytakuje w zadowoleniu głową. Łapie mnie za łańcuch zwisający z obroży i ciągnie na środek pokoju. Będzie bicie. Kasa, kasa, kasa.

Dominika pociąga za jeden z łańcuchów podwieszonych pod sufitem ściągając hak. Nakazuje mi wysoko podnieść dłonie i zawiesza je na nim. Kiedy puszcza łańcuch, hak ciągnie mnie do góry aż stoję na palcach. Nie chcę ale się cieszę. Jestem popaprany.

Widząc moje zadowolenie Dominika posyła mi szybkie, dwa płaskie ciosy. Trzeźwieję natychmiast.

Już mi nie stoi.

-Z czego jesteś taki zadowolony Wiktorze?

-Z niczego, Pani.

Łapie mnie mocno dłonią za podbródek wbijając paznokcie w policzki.

-Cieszysz się z podwieszania skarbie?

-Nie, Pani.

-To może z tego?

Jej dłoń spływa przez mój brzuch i delikatnie muska penisa. Zdradziecki Brutus, od razu daje jej znać, że mnie to cieszy. Co za...Szkoda słów.

Nabieram mocnego wdechu w płuca by choć odrobinę otrzeźwieć. Nic mi to nie daje. On dalej się pręży i puchnie w jej uścisku.

-Ty mały zboczuszku- śmieje się ze mnie-Zaraz sprowadzimy cię na ziemie.

Wypuszcza mnie z uścisku tam na dole i twarzy po czym odchodzi. Dysze, przełykam głośno ślinę i modlę się by nie było to dildo. Jeśli to będzie ono, od razu mówię pas. Na wibratory, dilda i korki się nie zgadzam. To moja granica i mój święty tyłek. Jest nie do dotknięcia.

Dominika wraca a moje oczy wychodzą na wierzch. Dzieży w dłoni pejcz, który zamiast skórzanych rzemyków ma łańcuchy stworzone z metalowych kulek. Robi mi się równocześnie niedobrze i cholernie gorąco. Czy ona na prawdę ma zamiar mnie tym okładać?

Ja pierdole! Ma, widzę to w jej oczach.

Staje u mojego boku i nim się orientuję słyszę jedynie głośny świst przecinanego powietrza oraz ostre uderzenie kulek o moje plecy. Wyprężam się warcząc w bólu. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Po piątym się gubię. Każdy możliwy kręg mnie boli a żebra, o które haczą kulki proszą o litość.

-Jesteś zboczeńcem Wiktorze?-pyta ze słyszalną ekscytacja w głosie.

-Tak, Pani-wyjękuję drżąco.

Ja pieprzę! Mogę być nawet nic nie wartym żyjątkiem, tylko już mi odpuść.

Oczywiście tego nie robi. Okłada mnie jeszcze parę razy po czym zabiera się za tors. Staram się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku wiedząc, że to jedynie podsyci jej zapał, lecz kiedy razy zaczynają spadać na moje uda nie wytrzymuję.

Wypuszczam z ust coś na wzór jęku udręczenia a kulki padają coraz mocniej lawirując niebezpiecznie blisko mojego krocza. Boli, do diaska napierdala ale też jest przyjemne. Moja skóra na udach i piersi robi się różowa i śliska od potu. Skronie również są nim oproszone,a penis...

Niech by usechł!

Zamiast schować się w głąb mojego ciała, on pręży się jeszcze bardziej. Utnę go sobie, przysięgam.

Pieniądze, Wiktor, pieniądze.

Dobra,jakoś udaje mi się pohamować zapędy mojej nieosłuchanej części ciała. Ring na nim uciska jeszcze mocniej niż przed chwilą. Boję się, że zaraz mnie rozsadzi z podniecenia. Żartowałem z tym ucinaniem. Lubię go i nie chcę się go pozbywać.

-No, teraz jest dobrze-mówi zadowolona Dominika-Masz się nie podniecać, jasne?

-Tak, Pani-nie poznaję swojego głosu.

Jest dziwacznie cienki i drżący. Nienawidzę się za to jakie wrażenie robią na mnie jej zabiegi. Nienawidzę ich z całej, czarnej duszy.

-Twój orgazm to moje przyzwolenie. Rozumiesz Wiktorze?-kolejny liść.

-Tak,Pani.

Odchodzi. Pozawalam sobie na chwilowe odprężenie. Przymykam powieki, jak mantrę powtarzając w głowie słowo ,,kasa'' by nie zerwać się i nie uciec. Nie jestem uległy, nie chcę nim być. Cholera...

To tylko parę godzin. Parę godzin Wiktor i wrócisz do domu. Muszę zapamiętać by następnym razem jej odmówić. Zapamiętam ten pejcz jako przestrogę.

Dominika wraca i klęka przede mną. Znowu uśmiecha się do mnie z iskrami szaleństwa w oczach. Oblizuje usta i wyciąga coś co skrywała za swoimi plecami.

Kurwa! Zaraz zemdleje. Chyba powiem hasło.

Mam przed oczami system do...Boże! Do rozciągania jąder. Jąder!

Mój prywatny kat zakłada na moje biedne jajka dwa grube pierścienie. Rozsuwa je i wsuwa najkrótszy z ograniczników. Jak tylko jest ulokowany w miejscu przeznaczenia, Dominika bierze klucz i kreci nim, aż śruba wewnątrz rozsuwa się do oporu.

Puki co nie jest źle. Skóra odrobinę mnie piecze, jądra odsuwają się od siebie ale nie jest to mocno bolesne. Wiem jednak, że za chwile będzie. Zawsze boli, Dominika nie może przeżyć gdy nie wydaję z siebie jęków udręczenia.

Gdy ogranicznik osiąga ostateczny próg, podmienia go na dłuższy, i powtarza czynność. Wiję się i prężę. Skóra już nie piecze ale boli jak jasna cholera a jądra puchną między pierścieniami. Zaraz wyjdę z siebie. I jeszcze ten pieprzony ring!

Spoglądam na dół. Chryste i wszyscy świeci! Moje jajka rozciągnięte są na dobre dwadzieścia centymetrów. Robi mi się słabo. A mój penis...Brutus,pieprzony Brutus!

-Pięknie wyglądają-mówi mój oprawca podnosząc do mnie twarz.

Nie wiem co ona widzi w tym pięknego, ja jestem przerażony. I jeszcze ten pieprzony ring! Niech ona go zdejmie.

Chyba widzi mój błagający wzrok bo uśmiecha się szatańsko, zwilża wargi językiem i zasysa moją sterczącą męskość po samą granice. Mimowolnie jęczę w podnieceniu, kiedy zębami zahacza o JNaja i ściąga go ze mnie bardzo, bardzo powoli.

Nie wiem skąd biorę siłę, może to myśl o możliwej karze powstrzymuje mnie przed dojściem w jej ustach, ale daję rade. Kiedy ring zeskakuje z główki nie mogę nie westchnąć w uldze i udręce jednocześnie.

-Czemu on stoi Wiktorze?

O nie! O MAMO!

-Chyba znowu muszę ci przypomnieć kto tu rządzi.

Gdybym był mniej odporny pewnie bym zemdlał. Zamiast tego powtarzam mantrę o bogactwie i czekam na karę. Nadchodzi niemal natychmiast. Dominika podnosi z ziemi pejcz i wali nim po moim sprzęcie.

Nie chcę ale krzyczę. Tego na spokojnie z cała pewnością nie zniósł by żaden facet. Chyba żeby miał tam jakiś niedowład. Bije mnie, a ten cholerny Brutus stoi twardo. Mam ciarki na plecach, oblewają mnie zimne poty i z przerażeniem stwierdzam, że podoba mi się to.

Jestem chory. Chory, psychicznie poraniony i napalony jak to tylko jest możliwe.

-Dalej stoi. Postaraj się Wiktorze, bo ukarze cię jeszcze bardziej-warczy zbulwersowana moim stanem.

Mój umysł ledwie funkcjonuje, lecz staram się przywołać w głowie jak najmniej podniecające myśli.

Szachy, myśl o szachach. Tak, szachy. Szachy, Oskar lubi szachy. Oskar jest gejem. Dobrze, Wiktor. Myśl o Oskarze. Oskar. Oskar jest drak queen. O opada mi trochę. Dalej. Myśl o Oskarze. Drak queen, Bella Noche. Klub pełen transów. Tak, tak, tak. Transwestyci, ona ich lubi. Moja S. lubi Oskara.

Kurwa!

Nie idź tym tropem. Wyprzyj to! Moja S. ma świetny tyłek. Taki wspaniały tyłek. Cholera! Znowu stoi.

-Oj Wiktorze-cmoka Dominika-Jesteś zbyt ośmielony moją obecnością.

Mruczę w próbie skrycia łez jakie zbierają mi się pod zaciśniętymi powiekami. Mój penis boli, jest cały poobijany a mimo to dalej się pręży. Ty pieprzony sadomasochisto! Będziemy teraz przez ciebie obaj cierpieć!

Dominika wstaje a ja szybko otwieram oczy. Co ona teraz zrobi?

-Nie patrz na mnie-warczy waląc mnie pejczem po odsłoniętych pachach.

Trzęsę się z bólu ale posłusznie odwracam wzrok. Dysze jakbym przebiegł z dobre pięćdziesiąt kilometrów maratonu. Wiem, że jestem w stanie wiele znieść i jeśli tylko Dominika nie użyje dildo przetrwam ten dzień, jednak to takie trudne. Zwłaszcza dla faceta, który jest dominujący tak jak ja.

Kasa, kasa, kasa. Bardzo wysoka stawka.

Słysze wyciąganie czegoś metalowego. Co to znowu może być do jasnej cholery? Najwyraźniej Dominika zapałała miłością do metalowych zabawek. Ostatnimi czasy bawiła się tylko skórą. Może popadła w rutynę i szuka nowych wrażeń?

-Wiesz co to?-pyta stając przede mną.

Spoglądam na długi przedmiot, który trzyma w dłoniach przed moim brzuchem. Nie wiem co to i coś mi mówi, że nie chcę wiedzieć ani tym bardziej się przekonywać.

-Nie wiem, Pani- dukam.

Klęka u mych stóp i spogląda wymownie na mojego ptaszka. Zasycha mi w gardle.

-To sonda skarbie.-mruczy przesuwając językiem po chłodnej stali chirurgicznej-A konkretnie sonda do cewki moczowej.

Czuję jak moje oczy wychodzą na wierzch. Do cewki moczowej, do cewki moczowej. Jezusieńku... Ona...Nie, to nie może być prawda.

Przełykam głośno ślinę. Wiem co chce zrobić. Moje biedne sumienie ryczy jak bóbr a z jego nosa lecą smarki, za to moja świadomość schowała się za fotelem blada jak ściana. Cała reszta mojej osobowości poszła do kościoła i właśnie się modli.

Dominika kładzie sondę przy moich stopach i odchodzi. Kusi mnie by za na spojrzeć ale nie robię tego. Nie chcę jej rozwścieczyć i sprawić by wsadziła mi ją do tyłka. Nie tylko nie do tyłka.

Dobra, przeżyjesz. Wiktor, cholera, przeżyjesz tą sondę. Pokarz, że jesteś prawdziwym facetem, samcem odpornym na ból.

Kiedy wraca, mój kat kładzie na ziemi tubkę ze środkiem dezynfekującym, opakowanie lubrykantu i chirurgiczne rękawiczki. Mam wrażenie, że chce mnie rozplatać na kawałki. Może chce? Kto wie, co ma w swojej głowie.

Obserwuję ją uważnie, kiedy powoli zakłada rękawiczki z głośnym plasknięciem lateksu. Spryskuje sondę środkiem do dezynfekcji i kiedy lśni czystością nakłada na dłoń cholernie dużo lubrykantu. Już za chwilę będę cierpieć katusze.

Drze kiedy bierze mnie ostrożnie w dłoń. Brutus mądrze opadł, chyba właśnie do niego dotarło co Dominika ma zamiar z nim zrobić. Teraz się boisz?A gdzie był twój zdrowy rozsadek gdy cię prosiłem o spokój?

-Zaraz zafunduje ci niezwykle wrażenia Wiktorze-uśmiecha się do mnie i całuje w czubek-Chcesz?

NIE, NIE CHCE!

-Tak, Pani-przełykam gulę.

-Dobrze-odpowiada i zbliża do mnie węższą stronę sondy.

Metal wsuwa się wpierw tylko na setna minimetra a ja już mam dość. Dość i niestety, ale też pragnę więcej. Chłód stali w popaprany sposób podnieca mnie i zmusza Brutusa do podniesienia na baczność. Czuję jak cewka przesuwa się pod moją skórą, z każdym minimetrem stając się szerszą. To takie...Intensywne.

Nie jestem pewny czy dobre czy złe, ale na pewno intensywne. Powinienem uciekać i schować się w kącie ale zamiast tego wypinam biodra do jej dłoni chcąc by wsunęła to przeklęte dziadostwo głębiej. Dysze przy tym i jęczę czując moc doznań.

Obserwuję wyżłobienie pod cienką warstwą skóry i mięśni. Wydaje mi się, że mam w swym ciele jakiegoś cholernego węza sunącego do brzucha przez całą długość mojego penisa. Ciepło dłoni Dominiki i jej zadowolony pomruk owocują wzmożonym przemarszem ciarek na moich pośladkach i plecach, chcących dojść do czubka męskości by wytrysnąć.

Siedem cali zagłębia się we mnie a końca sondy nie widać. Chyba umrę jeśli wsadzi go całego. Umrę z podniecenia i bólu. Rozkosz i ból, to takie w stylu Dominiki i niestety ale muszę przyznać, że się zna na tym. Jest perfekcyjna w tym co robi.

Rozpala mnie okręcając w paluszkach sondę, która kreci się w moim wnętrzu wzmagając zbierającą we mnie chuć. To powinno być zabronione, powinienem zostać spalony żywcem ale podoba mi się to. Bardzo.

Kiedy ostatni cal wepchnięty w wnętrze, dotyka mojego brzucha a Dominika dokręca do niej metalowy ring z uciskową kulką. Jaram się tym niesamowitym doznaniem. Rozgrzewający się we mnie metal, chłodny zacisk ringu i masująca mnie kulka, to jedyne na czym mogę się teraz skupić. To takie...bolesne i wspaniałe..

-Przyjemnie?-Dominika podnosi się z klęczek.

Przygląda się z zadowoleniem swojemu dziełu. Jak to wygląda...Moje tortury...

Rozciągnięte jądra, zaciśnięty penis i serce walące mi w piersi bo wiem, że to jeszcze nie koniec. Jak tak ma wyglądać moje piekło, to zaraz po wyjściu stad idę podpisać pakt z diabłem Alexem. Koniec kropka. W jego piekle będę mógł takie coś robić z kobietami, a nie one ze mną.

-Tak, Pani-chrypię.

-Jak przyjemnie?-dopytuje gładząc opuszkami skore penisa.

Wypinam się do jej dłoni w odpowiedzi. Jej sunące palce na napiętej od sondy skórze niemal sprawiają, że dochodzę. Przymykam powieki by nie patrzeć jej w oczy. Pewnie by mnie za to ukarała, zresztą i tak zapewne zaraz to zrobi bo jest mi stanowczo zbyt przyjemnie.

-Bardzo, Pani-wyszeptuję.

-Musimy ostudzić twój zapał kochanie.

Kolejne razy kulek opadają na mój tors. Boli, bardzo boli. Myślę jednak tylko o tym by nie uderzyła nim o penisa. Wątpię bym przeżył taką mieszankę odczuć. Tornado bólu i przyjemności już mnie zalewa a kolejna porcja na pewno by mnie nie uratowała.

Na tym jednak moja karasie nie kończy. Dominika przynosi kolejne zabawki a ja nie chcę nawet na nie patrzeć. Wlepiam wzrok w podłogę uznając, że im mniej wiem o tym co chce ze mną zrobić tym lepiej dla mnie. To tak jak z informacjami o klientkach.

Im mniej wiem, tym dłużej żyję.

Kolejną zmyślną karą są czarne, klamry ze śrubami do dozowania ucisku na sutkach. Dominika mocno je dokręca, w między czasie kilkakrotnie trzaskając mnie w twarz kiedy jestem zbyt głośno. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Jestem na skraju.

Nie pomaga mi w skupieniu, jej subtelny masaż moich spuchniętych jąder i męskości. Delikatność jej dłoni jest niewspółmierna do jej oszalałego umysłu i okrucieństwa. Znowu oferuje mi ból w postaci ściśniętych sutków i rozkosz swoim dotykiem. W głowie mam tylko jeden, wielki mętlik.

Do pieszczot dołącza po pewnym czasie pejcz z aksamitnych nitek. Smaga mnie nim po brzuchu i zaciśniętych sutkach, lecz siła z jaką Dominika go używa jest jak lekkie pocałunki rozgrzanych ust. Jestem cały spocony i podekscytowany. Chciałbym już dojść.

Jęczę udręczony.

-Zamknij pysk kundlu!-krzyczy na mnie

Zdaję sobie sprawę jaka jest podniecona, nie potrzebuję do tego wzroku. Jej drżący głos mówi to zamiast widoku jej twarzy. Gdybym tylko uniósł oczy zobaczyłbym rozszerzone źrenice i ledwie dostrzegalną obwódkę niebieskich tęczówek Dominiki.

Dokręca boleśnie śruby na moim ciele a ja jęczę jeszcze bardziej. Wyginam się czując jak kajdanki wbijają się w moje nadgarstki ocierając o skórę. Mam tylko nadzieje, że nie zostanie po nich ślad. Moim klientkom by się to nie spodobało.

-Jesteś za głośno -kolejne ciosy opadają mi na policzki.

Staram się jak mogę ale nie umiem zamilknąć. Dominika jednak wie jak mnie uciszyć. Wkłada mi do ust knebel z gumowa kulką. Nie szczędzi sił i brutalności zapinając jego pasek na tyle mojej głowy. Już nie krzyczę. Nie mam jak.

Dominika klęka niespodziewanie przy napuchniętych jądrach i patrząc mi prosto w oczy oblizuje je całe. Najpierw jedno, potem drugie a na końcu przesuwa zwilżony mięsień na czubek męskości i kreci nim wokoło wystającej cewki. Gumowa kulka stopuje wydobywające mi się z płuc warknięcie przyjemności.

-Zbyt ci się to podoba Wiktorze.

Krzyczę choć głos zatrzymuje się na kneblu, kiedy przygryza lekko skórkę naprężonego fiuta. Jestem spocony, doszczętnie zniewolony i wiem, że zaraz dostanę zawalu.

Pieprzona sadystka wstaje z klęczek i pociąga za sznur od haka. Ramiona mnie bolą, kiedy ściąga mnie z podwieszenia. Mięśnie pleców i rąk są zastygłe i spięte a Dominika jakby nigdy nic biczuje mnie po nich.

Wzdrygam się wpierw lecz po sekundzie stwierdzam, że aksamitne nitki rozbijają napięcie przywracając poprawny obieg krwi w kończynach. Jestem pod wrażeniem. Na prawdę dobrze się zna na swoim fachu.

Czemu mnie to tak dziwi? Przecież wiem o tym.

-Na łóżko Wiktor-posyła mi mocnego klapsa w goły tyłek.

Idę ze spuszczoną głową. Cały sprzęt boli mnie przy każdym kroku a sonda obciera o moje mięśnie. Jest to jednak w pewnym sensie przyjemne.

Chryste...Nie umiem tego nazwać. Miłe choć boli, podniecające chuć nie powinno. Chore, tak chore.

Ostrożnie siadam na skraju łóżka by nie dotknąć obolałych miejsc i nie napinać zbyt skóry.

-Na brzuchu psie-bicz smaga mnie po plecach.

Chyba ją kurwa pojebało!

Jakim niby pieprzonym cudem mam się położyć na brzuchu mając na sobie pól złomu miasta? Nie, nie ma szans. Nie pozwolę by mój usztywniony przez sondę penis złamał się w pól. Może i jest Brutusem ale lubię go mieć całego i zdrowego. Nie i koniec.

Kręcę głową w zaprzeczeniu. To moja róża, hasło bezpieczeństwa.

-Nie?-pyta unosząc wysoko jedną z brwi.

Nie. Kręcę łbem jeszcze szybciej.

-Och, Wiktorze- słyszę w jej glosie radość-To będzie boląca kara.

Pieprze bolącą karę. Nie pozwolę sobie połamać Wacka.

-Dłonie.

Wyciągam je przed siebie. Po sekundzie Dominiaka odrzuca kajdanki na ziemie nie omieszkając mnie przy tym spoliczkować za nieposłuszeństwo. Jej zadowolona mina daje mi do zrozumienia, że właśnie tego pragnęła. Chciała nieposłuszeństwa by mnie karać.

Nie wiem co ona sobie wykąbinowała w tej głowie, ale pewnie zaraz się dowiem.

-Kleknij na środku łózka-rozkazuje-Ręce za plecami, dłonie zaciśnięte na kostkach.

Powoli wykonuję polecenie. Przysiadam na pietach i odchylając się mocno do tyłu, łapię za własne kostki. Czuję się mało komfortowo. Z tyłu mój tylek jest skrzętnie ukryty i bezpieczny lecz za to z przodu wszystko widać jak na dłoni. Skóra z jąder i penisa rozciąga się boleśnie ale też miło drażni mnie bym pulsował z oczekiwania.

Słyszę jak Dominika wraca do mnie z pobrzdąkującymi kajdankami w dłoni. Krepuje moje nadgarstki do kostek na krzyż. Nie mogę się poruszyć. Jestem wypięty, czekający i podniecony na myśl o tym co może ze mną zrobić. Znowu mieszanina bólu i rozkoszy zaślepia mój zdrowy rozsądek.

Czarnowłosa wskakuje sprawnie na łóżko, naga jak ją bozia stworzyła. Staje przede mną okrakiem dając doskonały widok na jej mokrą kobiecość. Duże piersi unoszą się w szale podniecenia kiedy wyciąga mi knebel z ust.

-A teraz Wiktorze-mówi zachrypniętym głosem-Spraw swoim jerzykiem bym była zadowolona. Jeśli się sprawisz uwolnię twoje najcenniejsze rzeczy i ujadę do cna.

Jęczę na te słowa. Zrobię jej tak dobrze, jak tylko potrafię byleby mnie uwolniła i pozwoliła w końcu dojść.

Dominika staje nad moją odchylona twarzą a ja z miejsca zbieram się za to co opanowałem do perfekcji. Liżę ją, wsuwam w glebie język i ocieram o jej ścianki. Nie mogę nie powiedzieć, smakuje wybornie. Jest na prawdę smaczna.

-Mocniej-rozkazuje przyciągając za włosy do swojej kobiecości-Postaraj się Wiktor.

Robię to. Staram się jeszcze bardziej.
*

1 komentarz: